sobota, 27 października 2012

rozdział 11 cz.3

        Chłopaki pożegnali się ze mną w dość typowy sposób. Każdy mnie przytulił, dał buziaka w policzek... no może nie każdy bo Styles mnie tylko przytulił, ale to i tak coś, liczyłam tylko na zwykłe"cześć". Stwierdził także, że znajomość miedzy nami nie zaczęła się dobrze i pasowałoby to naprawić. Wyjął telefon z mojej kieszonki, wycisnął 9 cyferek, zapisał "Harry" i pokazał mi z wielkim bananem na twarzy. Zdziwiło mnie lekko jego zachowanie i wybiło z pantałyku. Oczywiście wyjął swój telefon i ja musiałam wbić te dziewięć cyferek do tej machiny.
          Dziś, jak dziś. Wstałam rano z łóżka w moim nowym pokoju. Nasze nowe mieszkanie, które pierwszy raz ujrzałam wczoraj nie było luksusowe, a jak dla mnie w sam raz, małe, a przytulne. Na coś takiego liczyłam. Pokój mój miał fioletowe ściany, biurko z laptopem, mały regalik, komodę i łóżko.



Mały regalik, w którym normalna dziewczyna by się nie zmieściła, a mi zostało multum wolnego miejsca. Co się dziwić skoro cały nasz dorobek życia spalił się w kilka minut. Rozpakować nawet nie zdążyłam się wczoraj, a dziś? Dziś nie chce wstawać mi się z łóżka. Rodzice w pracy, bo co jak co, ale teraz pieniądze na samym stracie są nam potrzebne. Ubrana w klik wyszłam do szkoły. Wiem,że chodzenie tam jest już mało potrzebne, bo za niedługo wakacje, ale w domu też nie mam co robić, tak chociaż może spotkam Amy, a jeżeli nie to się trochę ponudzę, najwyżejZ nowego miejsca zamieszkania do szkoły miałam kilka korków, no może kilkadziesiąt, mniejsza o to doszłam bardzo szybko.
          Lekcje mijały w żółwim tempie, a ja miałam ochotę wyjść z tej szkoły i już nie wracać.Czwartej lekcji koniec, a Amy nie widać, za to widać kogoś innego.
- Harry, a ty co tutaj robisz? - zapytałam zdyszanego Stylesa.
- porywam cię - złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w swoją stronę.
- łoł! Stop, moment, chwila! Co to ma znaczyć?
- nie gadaj...i tak pewnie chciałaś zwiać, ale nie miałaś pretekstu.
- wcale, że nie - lekko się zawahałam - no chciałam, ale to nie zmienia faktu, że nie wiem, co ty wyrabiasz!
- zabieram cię w pewne miejsce, zaufaj mi.
- nie wiem, czy powinnam.
- spróbuj - wyszczerzył się - to jak?
- wygrałeś! Niech ci będzie, ale chcę do domu wrócić cała!
- tego obiecać ci nie mogę! - zaśmiał się i dalej zaczął mnie ciągnąć.
          Wsiedliśmy do czarnego samochodu. Po upływie dość sporego czasu znaleźliśmy się pod moim domem. Nie wiadomo dlaczego pojechaliśmy okrężną drogą.
- co mu robimy u mnie? - zapytałam w wielkim szoku, tego się nie spodziewałam.
- nie marudź! - pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi - otwórz - dodał. Wyjęłam klucze i tak też zrobiłam.
- teraz prowadź do siebie - lekko wywinął oczami więc nie miałam innego wyjścia. Zaprosiłam go do swego małego, za to bardzo przytulnego pokoiku.
- to tutaj - powiedziałam dość pewnie.
- tak...o widzę, że walizka jeszcze nie rozpakowana więc jest dobrze. Pakuj się! - wyszczerzył się.
- że co? - wrzasnęłam - nie wiem, co tu jest grane, ale nie podoba mi się to!
- okej, okej. Już tłumaczę.
- czekam.
- zabieramy cię z chłopakami w wielką podróż - wrzasnął uradowany.
- jaką znowu wielką podróż?! Całkiem wam odbiło?!
- lecisz z nami w trasę koncertową! Nie cieszysz się? - te pytanie było słuszne, moja mina mówiła sama za siebie.
- jak mam się cieszyć, jak ty sobie ciągle robisz ze mnie jaja?
- Alex, to prawda.
- udowodnij! - byłam pewna, że to kolejny ich żart. Myliłam się. Harry bez żadnego wahania wyjął bilet lotniczy zarezerwowany na moje nazwisko i podał mi go. Trzymałam ten kawałek papieru drżącą ręką i nie dowierzałam w to, co się dzieje.
- jak ty sobie to wyobrażasz?
- normalnie, będzie super!
- a szkoła, a rodzice? nie jadę!
- no tak zapomniałem. Rodziców twoich nie było łatwo przekonać, ale się udało. Stwierdzili, że oni w wakacje muszą pracować i nie będzie ich wiecznie w domu, a tak to chociaż ktoś tobą się zaopiekuje.
- a szkoła?
- za tydzień i tak koniec. Zwolnienie od lekarza jest, a świadectwo odbiorą ci rodzice.
- jakoś tego nie widzę - westchnęłam i opadłam na łóżko.
- zobacz, to jest coś. Nie chcesz zwiedzić świata? Czegoś przeżyć? 
- może i chcę, ale to niczego nie zmienia.
- masz taką okazję, skorzystaj z niej, śpiesz się, lot za 3 godziny!
          Decyzja nie była łatwa, po jeszcze półgodzinnych namowach Stylesa uległam. W końcu i tak nie będę miała co tutaj robić, nuda mi nie służy. Do walizki szybko zgarnęłam moje rzeczy, do torebki spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zaczęłam żegnać się na całe wakacje z moim maleńkim domkiem.

_________________________________________________________
ten rozdział napisała FEFA!
prosimy, aby ten rozdział skomentował KAŻDY, kto czyta! Buziaki:)

piątek, 26 października 2012

rozdział 11 cz.2

           Zbiegliśmy na dół, a to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Myślałam, że to będzie impreza typu: ja, Harry, Niall, Lou, Liam, Zayn i ewentualnie dziewczyny chłopaków, a tutaj masa ludzi, których całkowicie nie znam, a pośród nich ja ubrana w sportowe spodnie i bluzę. Co za upokorzenie.
- muszę ci kogoś przedstawić - wyszczerzył się blondyn, na co wysłałam mu pytające spojrzenie. Horan szybkim ruchem ręki przywołał do nas jakąś cycatą panienkę, która już od pierwszej chwili, gdy ją ujrzałam wkurzyła mnie swoim pustym uśmieszkiem.




- Alex, poznaj to Natalie, moja dziewczyna.
- cześć - podałam jej rękę na przywitanie, lecz po chwili dopiero do mnie dotarło, co blondyn powiedział - dziewczyna? - zapytałam zdziwiona.
- dobrze usłyszałaś - wtrąciła brunetka.
- muszę wracać na górę, dokończę się pakować, miło było cię poznać - wysłałam dziewczynie ciepły uśmiech, choć tak naprawdę miałam ochotę wyrwać jej wszystkie kłaki. Też niekiedy tak macie, że nie musicie kogoś znać, a już na samym starcie go nienawidzicie? Witamy oto taki piękny przypadek.
          Szybkim krokiem wbiegłam schodami na górę, udając, że nie słyszę wołań Nialla. Naprawdę nie miałam ochoty na spędzanie tego wieczoru w towarzystwie jego nowej dziewczyny, o której nawet istnieniu nie miałam pojęcia. Miło. 
kolejny dzień
           Wczorajszego dnia nie mogę zaliczyć do udanych, choć bardzo bym chciała. Po powrocie z "imprezy" do pokoju dokończyłam pakować WSZYSTKIE moje rzeczy i mimo tego, że chłopacy jeszcze kilka razy przychodzili sprawdzić, czy wszystko u mnie w porządku i namawiali mnie, żebym zeszła z powrotem na dół nie skorzystałam z ich propozycji. Co dziwne - nawet Harry przyszedł , a co jeszcze dziwniejsze - spędził ze mną calutkie 15 minut bez kłócenia się! Jednakże naszą ciekawą konwersację o naleśnikach z nuttelą przerwał dźwięk mojego telefonu, a raczej Amy, które do mnie dzwoniła. Styles na słowo: "Amy" wyleciał z pokoju, jak błyskawica. Nie dziwię się mu.Ale dziś jest dziś, nie wracajmy do przykrych wspomnień. 
          Za piętnaście minut przyjeżdża po mnie ojciec i możliwe, że już nigdy nie zobaczę tych pięciu wariatów. Zayna - który kocha swoje lusterko bardziej, niż siebie. Nialla - który sprzedałby swoją matkę za zwykłą kanapkę z serem. Liama - który jako jedyny w tym towarzystwie umie zachować się normalnie. Lou - który jest moim najlepszym kierowcą i Harrego, który pozostaje moją największą zagadką. Moje przemyślenia przerwało ciche pukanie do drzwi. Szybko chwyciłam byle jaką książkę i udając, że czytam krzyknęłam: proszę! Wolnym i niepewnym krokiem wszedł Niall i usiadł obok mnie na łóżku.
- ciekawa?
- co? - zapytałam zdezorientowana.
- pytałem, czy książka jest ciekawa - pokazał cały szereg zębów, które szpecił mu aparat.
- aaa tak, bardzo.
- nie wiedziałem, że umiesz czytać do góry nogami - zaśmiał się tak perfidnie, że nie wytrzymałam i rzuciłam w niego lekturą, robiąc się pewnie czerwona jak burak - ała, bolało! - burknął po chwili.
- miało boleć - wyszczerzyłam się.
- o czym myślisz? - uniósł brew, robiąc minę myśliciela, lecz nie do końca mu to wyszło i wyglądał przekomicznie!
- o niczym.
- nie kłam, mała - jego ręka wylądowała na moim udzie, automatycznie ją strąciłam.
- nie kłamię.
- będę tęsknić - wydukał, przerywając niezręczną ciszę, która niecałą minutę temu między nami zapadła.
- nie warto, masz dziewczynę, nią się teraz zajmij.
- widziałem, że o to chodzi - wyszczerzył się, unosząc ręce do góry, pokazując znak zwycięstwa.
- Niall to nie tak.
- a jak?
- nie ważne - gwałtownie wstałam z łóżka, opuszczając pomieszczenie.
__________________________________________________________
Jak widzicie jest już druga część. PRZEPRASZAM, że taka krótka i taka beznadziejna, ale mam kompletny brak weny i kompletny brak kontaktu z Fefą więc pewnie jak już się domyśliliście tą część również napisała Laura. Trzecią część na 1500% napisze Fefa.

UWAGA!! DZIŚ ODPOWIADAM NA WSZYSTKIE WASZE PYTANIA NA CZACIE (PO PRAWEJ STRONIE) DO GODZINY 17:20! ZAPRASZAM!!!!:)

sobota, 20 października 2012

rozdział 11 cz.1

- Alex - zaczął, ale ktoś mu przerwał.
- zostaw ją kurwa! nie rozumiesz, co do ciebie mówi? - krzyknął Styles, co mnie przeogromnie zdziwiło, a po chwili udał się w stronę kuchni.
- dziękuję Henry!

- nie licz na więcej, tak po za tym jestem Harry.
- nie martw się, on tak ma - pogładził mnie po ramieniu Lou, wysyłając ciepły uśmiech, a Niall potulnie wrócił na górę.
tydzień później
          Od tej chorej akcji z rzekomym związkiem między mną, a Niallem nie odzywamy się do siebie. Ja aktualnie zamieszkuję w pokoju Zayna, który spędza w łazience więcej czasu, niż ja(szczegół). Czuję się skrępowana przez obecność Harrego, którego ciągle nie mogę rozszyfrować i obecnością Nialla, który okazał się cholernym egoistom! Jutro chłopacy wyjeżdżają w trasę koncertową, a ja wracam do "domu". Rodzice nareszcie znaleźli jakieś lokum zastępcze. Co prawda nasz nowy dom nie jest tak fajny, jak ten stary, ale na najbliższy czas wystarczy dla naszej trójki (klik).
          Dziś odbywa się pożegnalna impreza chłopców. Postanowiłam, że gdy oni będą szaleć na dole, ja zostanę na górze i spokojnie spakuje swoje rzeczy. Chowałam już kolejną parę spodni, kiedy usłyszałam ciche pukanie.
- Zayn, wejdź - krzyknęłam, usłyszałam skrzypiące otwieranie drzwi. Obróciłam się, a w nich zobaczyłam smutną twarz Nialla. Wyglądał tak słodko, tak niewinnie, ale nie mogłam dać się złamać, dalej pakowałam swoje rzeczy, unikając jego spojrzenia. Zajął miejsce na łóżku, przeszywając mnie wzrokiem. Obróciłam się i zobaczyłam chłopaka chowającego twarz w dłoniach.
Jednak, gdy mnie zobaczył jego twarz tyćku rozpromieniała i zaczęło się to czego tak nie chciałam. Nasze spojrzenia się spotkały, patrzyłam w jego oczy, topiłam się w nich.
- Alex - zaczął - dobrze wiesz, że jutro wyjeżdżamy, nie chcę jechać ze świadomością, że straciłem kogoś tak ważnego.
- Niall - zaczęłam, lecz mi przerwał.
- posłuchaj...chcę żebyś wysłuchała to, co mam ci do powiedzenia. Zrobisz z tym, co będziesz chciała. Wtedy na tym balu, gdy z tobą tak tańczyłem czułem się...dawno nie czułem czegoś takiego! Jesteś tak niesamowita, a wtedy w tym studio..nie wiem co mi odbiło! Wiem, że nie powinienem . Jestem idiotą! - zrobił smutną minę.
- Niall - usiadłam obok niego - nie jesteś idiotą - uśmiechnęłam się niepewnie - pamiętaj, że nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobiłeś! Jesteś moim najlepszym przyjacielem - przytuliłam go i poczułam, jak chłopak odetchnął z ulgą.
- zejdziesz do nas?
- muszę się spakować, przepraszam.
- nie ma mowy, chodź - Horan pociągnął mnie za rękę tak, że mało nie wywinęłam orła przez leżącą przede mną walizkę.
- zobacz jak ja wyglądam (klik)
- jak zawsze ślicznie - wyszczerzył się i pociągnął za rękę na dół.

PIERWSZĄ CZĘŚĆ JEDENASTEGO ROZDZIAŁU NAPISAŁA LAURA, DRUGĄ NAPISZE FEFCIA!:) Pozdrawiam Laura:)

sobota, 13 października 2012

rozdział 10

          Tej nocy nocy nie spałam zbyt długo. Rozejrzałam się po pokoju i zorientowałam, że mojego towarzysza nie ma obok mnie. Zegarek wskazuje 4.20 więc zaczęłam się martwić, gdzie on może się podziewać. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam Henrego, a tuż obok niego Nialla. Oboje byli w samych bokserkach, wyglądali naprawdę dziwnie. Blondyn chyba musiał powiedzieć coś, co zdenerwowało bruneta, bo ten odepchnął go i pobiegł w kierunku drzwi  wejściowych. Po chwili usłyszałam głośne trzaśnięcie.
- ty dziwko! Pakuj się i wypieprzaj stąd! – wydarł się lokowaty, po wtargnięciu do „naszego” pokoju. Łzy same napłynęły mi do oczu i mimo tego, że Niall wczoraj zdołał mnie przekonać, żebym została u nich jeszcze, dopóki rodzice nie znajdą czegoś nowego, teraz ponownie nabrałam obaw, czy to aby dobry pomysł.
- Harry opanuj się – po chwili usłyszałam już doskonale znany mi głos.
- ja mam się uspokoić? Przez tą szmatę kłócę się ze swoim najlepszym kumplem, a ty mi każesz się uspokoić?
- przesadziłeś – blondyn walnął Stylesa z całej siły w twarz, po czym wywalił z pokoju.
Patrzyłam na to wszystko z niedowierzaniem. Super!  Niech przeze mnie się rozpadnie jednej z najsłynniejszych zespołów. Brawo Alex!
- spokojnie – blondyn podszedł do mnie, przytulił z całej siły i zaczął gładzić moje włosy.
- Niall, ja tak dłużej nie mogę – wydukałam przez łzy.
- będzie dobrze, nie martw się – starał się mnie pocieszyć, lecz na marne. Nie wytrzymam więcej docinek tego debila!
          Równo o godzinie 7:00 zeszliśmy z blondasem na śniadanie. Dziś mieli jakiś wywiad i Horan stwierdził, że koniecznie muszę jechać z nimi, bo nie zostawi mnie samej w domu, żeby czasem mi coś głupiego nie przyszło do głowy. No tak, niech jeszcze zrobią ze mnie wariatkę i będzie całkiem okej. O godzinie 7:30 byłam zwarta i gotowa (klik) do wyjazdu.
          Siedzieliśmy z blondynem w salonie i czekaliśmy na pozostałych, aż zejdą na dół. Postanowiliśmy, że Harry z Louisem pojadą osobnym samochodem i my z resztą również osobnym. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że wszyscy traktowali mnie inaczej, niż wcześniej. Wiedziałam, że to przez wczorajszy wieczór. Czułam się skrępowana przez tą całą sytuacje, ale atmosfera się rozluźniła, gdy na dół zszedł jakiś „ciemny blondyn” i zaczął opowiadać kawały, które na pierwszy rzut oka nie były śmieszne, lecz po upływie dziesięciu sekund każdy śmiał się jak opętany.
          Po 30 minutach na dole pojawiła się reszta. Udaliśmy się w kierunku drzwi. Siedziałam już w aucie, kiedy przybiegł Lou i oznajmił, że on ze Stylesem trochę się spóźnią. Siedziałam między Niallem, który ciągle się szczerzył, jak jakiś głupek i Zaynem.
- jeszcze raz cię przepraszamy za wczoraj – wydukał mulat.
- nie ma za co – uśmiechnęłam się delikatnie, choć w tej sytuacji zwykłe przepraszam nie wystarczy – to nie wasza wina i to nie wy powinniście mnie przepraszać.
          Miejsce, w którym aktualnie się znajdowaliśmy wyglądało zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam. Duże, przestronne pomieszczenia, milion ludzi pracujących tutaj, najbardziej profesjonalny sprzęt jaki może być i ... no właśnie...jakaś cycata, wywłoka, machająca w naszym kierunku. Wygląda bardziej, jakby szła do domu publicznego, a nie jak redaktorka radia.
- to co, może kawusia? - zaproponowała blondi.
- jasne - wyszczerzył się Niall.
- mam nadzieję, że jesteście przygotowani - ciągnęła, przy stoliku - dziś bez żadnych tajemnic? - puściła oczko Malikowi.
- to znaczy? - chłopak zrobił zdezorientowaną minę, gdy nagle do pomieszczenia wpadł Harry, a tuż za nim Lou. Gdy tylko zobaczyłam Stylesa ogarnęła mnie złość i nienawiść do tego człowieka. Spojrzał się na mnie swoim obleśnym wzorkiem. Jak on wgl śmie się na mnie patrzeć, po tym co mi zrobił?
- Emily! - krzyknął po chwili, rzucając się jej w ramiona. Nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że robi to na przekór mnie - dawno się nie widzieliśmy, tęskniłem!
- oj Harry - blondyna pogładziła go po lokach - ja też.
- Megan - zwróciła się do obsługi - dwie kawy.
Wiecie co najbardziej mnie denerwuje w tej kobiecie? To, że chłopcy zamiast słuchać tego, co ma im do przekazania, bezczelnie gapili się na jej wielkie cycki, którymi machała na prawo i lewo. Nawet Niall który podobno nie lubi starszych kobiet gapił się w tym kierunku. Miał oczy jak pięć złotych.
- idę do łazienki - wydukałam, wstając z krzesła, ale tak jak myślałam: nikt nawet nie zauważył. Najgorsze było to, że nie miałam pojęcia, gdzie mam iść, a żaden z chłopców, ani ta cała Emily nie raczyli mi udzielić tej jakże cennej  w tym momencie informacji.
- gdzie idziesz? - nagle ocknął się Liam.
- mówiłam już - odpowiedziałam poirytowana całą tą sytuacją - do łazienki - dodałam po chwili, widząc jego wyraz twarzy.
- może ci pomóc? - zapytał, gdy byłam już przy drzwiach.
- poradzę sobie - odwróciłam się na pięcie i wyszłam.
          Chodziłam po korytarzu dobre kilka minut, na marne. No tak! Dół! Że też wcześniej na to nie wpadłam! Wbiegłam szybko do winy (moje lenistwo nie pozwoliło mi wybrać schodów) i nacisnęłam guziczek "4". Maszyna poruszała się w dół, a ja zaczęłam czuć pewien niepokój. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na dole i iść do tego cholernego wc, a następnie wrócić na górę, choć akurat do tej ostatniej czynności mi się nie spieszyło. Na samą myśl o tym, jak chłopacy śliną się na jej widok mnie mdli. W pewnej chwili winda raptownie się zatrzymała. Byłam pewna, że to pora, żeby wysiąść, lecz jedna rzecz mnie zaniepokoiła, a mianowicie to, że drzwi nie chciały się otworzyć.
- nie! tylko nie to! Błagam - powiedziałam sama do siebie, mając nadzieję, że to jakiś zły sen. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe.
- halo!! Pomocy!! Słyszy mnie ktoś?! - odpowiedziało mi tylko echo, bez zastanowienia, jak opętana zaczęłam naciskać przycisk "awaria". Brawo Alex! Za twoją inteligencję powinni ci dać Nobla! Nie ma to jak zostawić telefon w torebce na krześle!
- Alex, jesteś tam? - usłyszałam stłumiony głos przyjaciela po około godzinie siedzenia na podłodze.
- jestem - wykrzyczałam, odprawiając jakiś dziki taniec radości! W końcu ktoś zauważył, że mnie nie ma, brawo!
- spokojnie, Ali..zaraz cię wyciągniemy.
Niall, co chwilę informował mnie o postępach w rozbrajaniu tego niesfornego urządzenia, po 15 minutach coś ruszyło, jednak po momencie ponownie się zatrzymało. Wstrzymałam oddech z nadzieją, że ponownie coś ruszy, na nic. Po kolejnej godzinie bezczynnego siedzenia, znów ruszyła. Tym razem na dłużej, a gdy stanęła drzwi się otworzyły. Pierwszy podbiegł Niall, który z ogromną siłą mnie przytulił.
- martwiłem się o ciebie.
- ja o ciebie też - wydukałam - bałam się, że wzrok ci się popsuje od gapienia na cycki tamtej pani - palnęłam bez namysłu, a Horan momentalnie zamarł - możesz już puścić, jak widać: nic mi nie jest.
- chłopaki! wywiad za 10 minut, jazda się przygotować - wyszła roześmiana Emily, a tuż za nią Harry.
- tak jest szefowo - zasalutował zabawnie Lou.
- a ty możesz już iść do domu - zwróciła się do mnie.
- hoho! Alex zostaje ze mną - stanął w mojej obronie Niall.
- ale..to nie jest najlep...zostań - zareagowała na zabójcze spojrzenie blondyna - może kawy?
- Niall, ja jednak pójdę - szepnęłam mu na ucho.
- zostajesz - wyszczerzył się, łapiąc mnie za rękę - a kawę już piła - zwrócił się do Emily, co totalnie ją zgasiło.
- ale... - zaczęła się jąkać.
- będziesz siedzieć obok mnie i dodawać mi odwagi - mówił, gdy odchodziliśmy od znienawidzonej już przeze mnie blondynki.
- czemu mnie bronisz? - uniosłam brew do góry.
- denerwuje mnie - stwierdził, ruszając ramionami.
- tak? a jej...
- przestań - przerwał mi - nie patrzyłem się na jej cyki!
- mhm - mruknęłam pod nosem.
- wole twoje - dodał po chwili.
- Horan! nie pozwalaj sobie! - walnęłam go w ramie.
- ała! to bolało! - zrobił smutną minę.
- zasłużyłeś!
- i tak twoje ład...
- Horan! - wydarłam się - przestań, to nie jest zabawne!
          Do pomieszczenia, w którym miał być przeprowadzony wywiad weszliśmy trzymając się za ręce. Próbowałam się wyrwać kilka razy, ale Horan wtedy ściskał moją dłoń jeszcze mocniej. Oczy wszystkich zwróciły się na splot naszych rąk.
- o Niall, nareszcie któraś cię zechciała, gratuluję stary - wydarł się Lou, po czym ja zwinnym ruchem wyrwałam moją dłoń z jego uścisku, czekając jak wybrnie z tej chorej sytuacji.
- dzięki - odpowiedział blondas i znacząco spojrzał na mnie. No nie wierzę! Czy on właśnie potwierdził, że "jesteśmy razem"? Szybkim, nerwowym krokiem wybiegłam z sali, trzaskając drzwiami. Widziałam, że Horan chciał pobiec za mną, ale musiał zostać, bo audycja akurat się zaczynałam. Wybiegłam z budynku i ruszyłam w kierunku domu - ich domu, ale Alex, jak to Alex zawsze ma pod górkę i tym razem też. Nie mam kluczy! Usiadłam bezsilna na schodach, umierając z zimna. Coś w środku kusiło mnie, żeby zadzwonić do Nialla, ale nie! Mam swój honor. Po dwóch godzinach marznięcia na parking podjechał samochód. W środku nie mogłam opanować radości, jednak na zewnątrz pozostałam obojętna.
- o Alex! Długo czekałaś? Przepraszamy, ale się trochę przeciągnęło - były to słowa Horana więc milczałam. Przepuścił mnie w drzwiach, a ja wbiegłam i poleciałam na górę. Załapałam laptopa, przykryłam się ciepłym kocykiem, usiadłam w kącie łóżka i włączyłam facebooka.
- mogę? - zapytał i wszedł.
- nie kurwa, nie możesz - burknęłam niesłyszalnie pod nosem.
- co się stało? - zapytał, siadając obok mnie. Doprowadził mnie w tym momencie do takiego stanu, ze jeszcze chwila, a mu wyjebie - a pewnie chodzi o to, co zrobiłem? - zmierzyłam go wzrokiem - a powiedz szczerze, chciałabyś?- walnęłam klapką laptopa, odłożyłam go na bok i ruszyłam w stronę drzwi. Pytanie tyko gdzie teraz iść? Łazienka, czy salon? Salon! Zbiegłam po schodach i zajęłam miejsce między Stylesem, a Tomlinsonem. Lou się ucieszył z mojej obecności, Harry przeciwnie.
- Alex przepraszam, nie chciałem - zbiegł Niall, przy okazji wywalając się w połowie trasy.
- pierwsza kłótnia małżeńska? - zażartował Lou.
- raczej po rozwodowa - krzyknęłam.
- ale...ja... - zaczął.
- zostaw mnie! Nie rozumiesz?
- Alex - zaczął, ale ktoś mu przerwał.
- zostaw ją kurwa! nie rozumiesz, co do ciebie mówi? - krzyknął Styles, co mnie przeogromnie zdziwiło, a po chwili udał się w stronę kuchni.
- dziękuję Henry!

piątek, 12 października 2012

Hi

Cześć kochani, prosimy o wasze głosy tutaj: klik!
Jeżeli dacie z siebie wszystko i będzie DZIŚ co najmniej 50 głosów to w ten weekend pojawią się AŻ 2 rozdziały:) Buuuuuuuziaki!:)

niedziela, 7 października 2012

rozdział 9


               Obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające do „naszego” pokoju, przez okno, które wczoraj otwarte zostawił Niall. Rozejrzałam się wokoło i nie wiedziałam, że mój na oko malutki towarzysz jest tak wielki. Zajmował ¾ łóżka, dodatkowo trzymając swoje nogi na moich. Delikatnie chciałam je wyciągnąć, tak żeby się czasem nie obudził, lecz na marne.
- aaaaaaa, atakuuuują! Chować się! – zaczął krzyczeć, jak opętany, lecz po chwili oprzytomniał. Spojrzał się na mnie, robiąc się czerwony jak buraczek. Jego zachowanie w tym momencie pozostawiało wiele do życzenia więc zaczęłam się śmiać.
- to nie fer – rzucił po chwili.
- ale, że co?
- to, że się ze mnie śmiejesz. To!
- ale hahahah uwierz hahah wyglądałeś przezabawnie!
- to nie jest śmiesznie. Śniło mi się, że gonią nas w jak..
- nas? – przerwałam mu w połowie zdania.
- no tak, mnie i ciebie. No i gonili nas w jakimś lesie i ja chciałem, żebyś biegła za mną, ale ty jak zwykle musiałaś być „mądrzejsza” – zakreślił cudzysłów w powietrzu -  i uciekłaś gdzieś za drzewo. Strasznie się o ciebie bałem, no i w tym momencie mnie obudziłaś.
- bałeś się? – uniosłam brew do góry.
- bardzo – wytknął język, po czym gwałtownie się podniósł i wyszedł z pokoju, sama postanowiłam udać się do łazienki, żeby doprowadzić się do stanu używalności. Szybki, zimny, orzeźwiający prysznic, make-up, klik i gotowa. Żwawym krokiem zbiegłam na dół i ujrzałam piątkę śmiejących się chłopaków. Sprostowanie: czwórkę śmiejących się chłopaków i jednego naburmuszonego, który po ujrzeniu mnie opuścił pomieszczenie.
- a jemu co? – zwróciłam się do Nialla.
- ostatnio dziwnie się zachowuje. Zjesz coś? – zmienił temat.
- chyba wiem dlaczego. Pewnie. Kocham jeść! – wyszczerzyłam się.
- to się dobraliście – usłyszałam nieznany mi bliżej głos, któregoś z chłopaków.
- cicho tam – krzyknął Horan, na co ja się zaśmiałam. Uwierzcie mi, jak on się cudownie rumieni – no to, co jemy? – wyszczerzył się po chwili.
- obojętnie.
- idź usiądź, ja zrobię – uśmiechnął się promiennie.
- nie, chcę ci pomóc.
- nie sprzeczaj się, idź usiądź – jeszcze nigdy nie widziałam go tak poważnego, ale  jeśli chodzi o jedzenie to wiem, że oddałby za nie życie więc postanowiłam się nie narażać i udałam się w kierunku reszty chłopaków.
            Ależ się najadłam! Co jak co, ale kanapki to on robi fenomenalne! Nawet dorobił uśmieszki z papryki! Nieobliczalny!
- mała - poczułam zimne dłonie na swoich biodrach - jedziemy na zakupy - wyszczerzył się blondyn - to znaczy...ty i Zayn jedziecie.
- muszę? - zrobiłam maślane oczka, lecz tym razem mój urok osobisty nie podziałał.
- już, już - niemalże wywalił mnie z mieszkania.
- a gdzie Zayn? 
- tutaj - wyskoczył zza mnie i pomachał przed oczami.
- ninja!
- jak dzieci - westchnęłam i ruszyłam za moim zakupowym towarzyszem w stronę auta.
godzina później
- jesteśmy - uśmiechnął się mulat, odpiął pasy, wyszedł, a po chwili otworzył mi drzwi.
- dziękuję.
- więc..jakie sklepy lubisz?
- różne.
- nie pomagasz mi.
- nie od pomocy tutaj jestem - wytknęłam mu język.
- no tak - westchnął.
- lepiej chodźmy - pociągnęłam go za rękę i udałam w kierunku wejścia.

- może ta? - pokazał mi już setną bluzkę dzisiejszego dnia.
- jak baba - westchnęłam.
- no co.... - zrobił smutną minę - musisz mi doradzić.
- nic nie muszę - wyszczerzyłam się - ewentualnie mogę.
- mądrala się znalazła. A ta?
- mam cię dość, ale ta fajna.
- średnia - westchnął z grymasem na twarzy.
- jest ładna - podniosłam głos, po czym wyrwałam mu z ręki - bierzemy - uśmiechnęłam się do kasjerki.
              Po obejściu jeszcze pięćdziesięciu sklepów NARESZCIE wracamy do domu! 
- em, Marta. Mam prośbę - po tych słowach wysłałam mu pytające spojrzenie - wskocz do tyłu i załóż tą sukienkę, którą dzisiaj kupiliśmy - wyszczerzył się.
- hahah nie ma mowy.
- proooszę.
- Zayn! Nie!
- ale proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- no dobra, tylko nie marudź już - odpięłam pasy i zwinnym ruchem wskoczyłam na tylne siedzenie. Nieśmiało zsunęłam spodnie i szybko zasłoniłam swoje nogi i majtki zwiewnym materiałem sukienki, po chwili ściągnęłam również bluzkę. Szybko włożyłam na siebie kiecke, a po chwili w masie kartonów odnalazłam swoje szpilki (klik).
- mmm, jest pięknie.
- ogarnij się, Zayn.
- mówię poważnie - poruszył brwiami, na co ja wybuchłam śmiechem. Uwierzcie..to wyglądało naprawdę przezabawnie!

- jesteśmy - wyszczerzył się, po zaparkowaniu pod domem. Wysiadłam i już chciałam iść otworzyć drzwi, kiedy usłyszałam głos mulata.
- pomożesz mi z tym? - przeniósł wzrok na zakupy.
- nie ma mowy- wytknęłam język, a gdy byłam już na schodach Malik mnie wyprzedził i zatarasował przejście do domu.
- o co ci do cholery chodzi, co?
- chcę tylko, żebyś mi pomogła - jednak po tych słowach z drzwi wyłonił się Niall i uwolnił mnie z noszenia zakupów tej dziewczynki. Pod rękę z Niallem przekroczyłam próg mieszkania i mnie zamurowało. Wszędzie pełno balonów, uhahani chłopacy, nawet ten Henry miał banana na twarzy.
- a tu co się dzieje? ktoś ma urodziny? A, to wszystkiego najlepszego - wydukałam - dobrze, że Zayn kazał mi się przebrać.
- niespodzianka - krzyknęli jednocześnie, na co ja posłałam wszystkim zdezorientowane spojrzenie.
- musimy uczcić to, że będziesz z nami mieszkać - wyszczerzył się Lajam? Jakoś tak miał na imię.
            Impreza trwa, niektórzy wgl nie powinni mieć doczynienia z czymś takim jak alkohol. Henry po kilku kieliszkach już zaczął się chwiać,  a Zayn od jakiś 15 minut śpi na kolanach Lou.
- em, to ja może pójdę donieść chipsów - wydukałam szybko, gdy chłopacy zaczęli gadać o tyłku i cyckach Kim Kardashian.
- fajna sukienka - poczułam czyjś oddech na swojej szyi.
- dzięki – rzuciłam szybko i skierowałam się do wyjścia.
- nie wychodź – pijany Henry złapał mnie za rękę, poczułam się skrępowana. Usiadłam na krześle obok niego.
- mogę cię o coś spytać? - zaczął.
- mhm.
- dlaczego mnie tak traktujesz? - zrobił smutną minę, która w głębi ducha mnie rozśmieszyła, a to pewnie dlatego, że przez procenty w swoim organizmie nie panował nad mimiką twarzy.
- jesteś pijany. Nie będę z tobą teraz rozmawiać. Traktuje cię tak jak innych.
- wiedziałem! - przerwał mi, podnosząc rękę – od razu wiedziałem, że ci się podobam - jego ręka wylądowała pod zwiewnym materiałem sukienki. Szybko podniosłam się z krzesła.
- zwariowałeś?! Nie dotykaj mnie! - Styles jednak był zbyt pijany, nie słuchał.
- no dalej mała! Wiem, że też myślisz, o tym co ja– podszedł do mnie i przycisnął do ściany tak, że nie mogłam się wyrwać.
- zostaw mnie! rozumiesz?! Puszczaj! - krzyczałam coraz głośniej. To było straszne. Zaczął robić to czego najbardziej się bałam, jeszcze kilka sekund i mnie zgwałci!

- pomóżcie mi! aaaaaa! proszę - krzyczałam jak opętana.
- zostaw ją! - do kuchni wpadł Niall. On i Liam odciągnęli Henrego, a ja szybko pobiegłam na górę. Byłam roztrzęsiona, przerażona, z oczy leciały mi łzy. 

- Harry! Co ty jej zrobiłeś! pojebało cię stary?! - słyszałam  głos Nialla, który krzyczał na Stylesa.
Pospiesznie wgramoliłam się pod kołdrę i starałam opanować łzy. Usłyszałam ciche pukanie.
- zostawcie mnie! - wydarłam się, ale drzwi i tak się otworzyły. To był Niall.
- Alex, Harry nie chciał. On jest pijany, nie wie co robi – mówił spokojnie.

- myślisz, że to mi pomoże? - spojrzałam na niego. Po moich policzkach ciągle spływały strumienie łez. Blondyn usiadł i przytulił mnie. Zaczęłam moczyć jego koszulkę, a on przytulił mnie i delikatnie gładził po włosach. Po około pięciu minutach udało mi się trochę uspokoić.
- chcę wrócić do domu.
/ L.