niedziela, 17 lutego 2013

I N F O .

Cześć! Chciałybyśmy bardzo przeprosić, za to że nie dodałyśmy już od tak długiego czasu żadnego rozdziału, ale po prostu ten, który był już napisany się nam gdzieś zagubił :(
Jest jeszcze jedna sprawa..niestety mało miła. Dopóki Fefa nie ureguluje swoich spraw musimy zawiesić bloga na jakiś czas. Bardzo nie chcemy tego robić, ale niestety sytuacja nas zmusza :(
W ramach rekompensaty, zapraszamy na bloga zaprzyjaźnionej z nami dziewczyny: KILK i bloga Fefy: KILK.
Buziaki, do usłyszenia za jakiś czas, xoxo.

sobota, 2 lutego 2013

rozdział 20

          Ostatnich dni jakby w ogóle nie było. Czułam się strasznie. Brakowało mi jego, ale ja tak nie mogłam. A najgorsze było to, że widziałam go codziennie, takiego smutnego, załamanego. W sumie ja czułam się tak samo. Jednak miałam oparcie w moim przyjacielu - Harr​ym. Gdyby nie on, nie wiem czy nie płakałabym w pokoju, starając się unikać wszystkiego. Zachowujemy się jakbyśmy się nie znali. Chłodne spojrzenia rzucane na korytarzu. I to mnie przygnębia. Chyba jednak liczyłam na zwykle "cześć". Dziś jednak przelatujemy do innego miasta - Sydney. Tak bardzo tego nie chcę. Nie wiem dlaczego, ale przyzwyczaiłam się do tego miejsca. Z drugiej zaś strony może zapomnę o tym co wydarzyło się w pokoju o numerze 414. Z jednej strony wiele przyjemności, ale z drugiej jeszcze więcej bólu.
          Rano jak to rano. Norma to co zawsze. Po śniadaniu od razu udaliśmy się na lotnisko. Tłum fanek. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym publicznie się nie upokorzyła. Może więc od razu wyjaśnię o co chodzi. Podczas, gdy chłopacy rozdawali autografy, zawołała mnie pewna fanka i spytała, czy mogłabym zawołać Nialla, bo chciałaby sobie zrobić zdjęcie z cytuję: "najsłodszą parą na świecie", na co odpowiedziałam: jak chcesz to sobie wołaj, mam wyjebane i poszłam. Oczywiście od razu zostałam skarcona wzorkiem chłopaków i opieprzona przez menadżera, a na samym końcu tej góry musiałam podejść do niej z powrotem, przeprosić i zrobić sobie te cholerne zdjęcie we trójkę.
          Lot minął nawet spokojnie, pomijając małe turbulencje. Na lotnisku powtórka z rozrywki. Fanki. Tym razem skorzystałam z czapki i okularów Horana, które kiedyś dał mi na wypadek takich sytuacji. Od razu to zauważył. Chciał do mnie podejść i coś mi powiedzieć lecz któraś ze stojących tam dziewczyn pociągnęła go za bluzkę by zrobić sobie z nim zdjęcie. Ja od razu pobiegłam i zajęłam miejsce w kącie w busie, który na nas czekał. Po jakiejś godzinie, samochód razem z załoga ruszył. Ja nie zwracając uwagi na to, co próbuje powiedzieć do mnie Harry zasnęłam. Zdziwiło mnie jednak jedno: gdy się obudziłam nikogo w samochodzie oprócz mnie nie było, a przed hotelem nie stały żadne fanki. Oni tak po prostu zostawili mnie w tym samochodzie samą! Zdenerwowana wyjęłam walizkę i podążyłam z nią do recepcji.
- dzień dobry, witamy w naszym hotelu w czym możemy pomóc?
- chciałam się dowiedzieć na jaki pokój jest zarezerwowane moje nazwisko.
- godność pani?
- Alex Smith.
- a tak jest, pokój 763 - mężczyzna zaczął wystukiwać coś w klawiaturę komputera.
- przepraszam, mogę dostać kluczyki? - zwróciłam się znudzona do recepcjonisty, po chwili czekania.
- klucz został już wzięty, pani współlokator jest już w pokoju.
- lokator? Jaki współlokator!?
- pan Niall Horan - odpowiedział ze stoickim spokojem w głosie.
- przepraszam, ale to musi być pomyłka.
- niestety nie. Tydzień temu została zrobiona rezerwacja - fakt, tydzień temu jeszcze nie traktowałam Nialla jak najgorsze zło tego świata i pewnie gdyby cofnąć czas, dziś też tak by nie było.
- a jest może możliwość przeniesienia mnie do jednoosobowego pokoju?
- niestety nie, wszystko jest zajęte.
- musi być jakieś wyjście! - krzyknęłam na cały hol.
- proszę się uspokoić. Na pewno znajdą państwo jakieś rozwiązanie z tej sytuacji.
- ale, ale, ale..ja nie mogę mieszkać z tym człowiekiem! - znów krzyknęłam, znów poniołsy mnie nerwy, wtedy podbiegł do mnie blondyn, złapał mnie za rękę, szepnął do mężczyzny ciche :przeprasza​m i zabrał mnie i moja walizkę do windy. Bez słowa ruszyłam za nim. Wchodząc do pokoju przeżyłam jeszcze większy szok, stało tam tylko jedno wielkie łóżko!
- posłuchaj. Wiem,​ że ci się to nie podoba, mi też nie. Pytałem już nie raz czy da się to jakoś załatwić. Nic z tego. Ten pokój był rezerwowany jak jeszcze byliśmy razem. Zrobimy tak: łóżko jest twoje, ja już załatwiłem sobie materac, na którym będę spał, ponieważ u chłopaków nie ma miejsc. Postaram się jak najwięcej czasu spędzać po za pokojem, żeby ci nie przeszkadzać. Jesteśmy tu tylko tydzień więc jakoś wytrzymamy. Zgadzasz się?
- a mam jakieś inne wyjście? - zapytał​am z wielkim grymasem na twarzy.
- chyba nie - lekko się uśmiechnął.
- rozpakuj się i schodzimy na kolację - powiedzi​ał zamykając za sobą drzwi. Posłusznie wykonałam jego polecenie, nie miałam już siły na nic. Nie miałam siły na sprzeciwy, kłótnie, czy cokolwiek. Tak więc wzięłam swoją torbę, poskładałam ubrania w kosteczki i zeszłam na dół. wszystko wróciło do starej normy. Zajęłam osobny stolik, a do mnie dosiadł się Harry.
- witaj piękna! - przywita​ł mnie seksownie zachrypnięty głos, który zawsze działał na mnie kojąco. Nie odpowiedziałam więc dodał: rozumiem, możemy posiedzieć w ciszy.
- dlaczego zostawiliście mnie w busie? - zapytałam po chwili.
- chcieliśmy cię obudzić, ale Niall nam zabronił, bo stwierdził, że tego nie lubisz. Nie byłam głodna więc grzecznie się pożegnałam i poszłam w stronę pokoju. Otwierając drzwi usłyszałam głos za sobą: szybko znalazłaś sobie pocieszenie.
- a co przeszkadza ci to w czymś?
- nie no skądże - olałam jego docinke i weszłam do pokoju trzaskając drzwiami, zapominając, że z nim mieszkam. Strzeliłam rasowego facepalma i otworzyłam drzwi z powrotem, na co ten tylko się zaśmiał rzucając oschłe: chyba nie będzie nam łatwo.
- twój problem - warknęłam.
- nasz.
- twój.
- nasz.
- twój.
- nasz.
- starczy!! - wyszłam z pokoju tym razem grzecznie zamykając drzwi za sobą, by nie dać poznać bo sobie zdenerwowania. Usiadłam pod drzwiami i zaczęłam płakać. Nie wytrzymałam. Miałam dość.Chciałam wrócić do domu, ale wiedziałam, ze w tym momencie to niemożliwe. Z pokoju wyszedł Niall, który usiadł obok mnie. Zdziwiło mnie to. Widać, że nie chciał się narzucać więc tylko głaskał moje ramię.
- przepraszam, nie powinienem się na tobie wyżywać tylko nie ukrywam, że jest mi trudno się z tym pogodzić - zamilkł, a po chwili dodał - tęsknię za tym jak było kiedyś i pamiętaj, że jeśli się namyślisz w tym sercu - wskazał na klatkę piersiową - zawsze się znajdzie miejsce dla dziewczyny, którą tak bardzo pokochałem - tak po po prostu powiedział, wstał i wszedł do pokoju.
- cieszę się - powiedziałam cichutko sama do siebie. Siedziałam tak dobre piętnaście minut. Przechodnie patrzyli się na mnie jak na ta o niezdrowym umyśle. Tylko, że ja kompletnie nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Straciłam kontrolę nad wszystkim. Na sobą, nad otaczającym mnie światem, nad życiem.
Po jakimś czasie wstała i w końcu ruszyłam swoje szanowne cztery litery. Weszłam do pokoju. Niall siedział na "moim" łóżku i przeglądał coś w swym zapasowym sprzęcie.
- już schodzę - mruknął.
- nie,nie siedź - wymusiłam nawet uśmiech i zajęłam miejsce pod ścianą. wlepiłam wzrok w moje buty. Zachowywałam się anormalnie.
- musimy pogadać - jęknęłam cichutko - albo nie.
- to tak czy nie? Bo nie wiem czy mam uciekać - zaśmiał się co dodało mi otuchy.
- tak..nie, nie wiem.
- śmiało, staram się nie gryźć swoich byłych - widać, że humor nieco mu się poprawił, jednak słowo "była" całkowicie mnie dobiło.
- byłych? czyli już całkowicie nas skreśliłeś?
- nie, to ty nas skreśliłaś.
- przecież będziesz na mnie czekać - jęknęłam cichutko.
- tylko żebyś się nie obudziła za późno.
- coś sugerujesz? Znów chcesz się kłócić, a później mnie przepraszać?
- nie mam najmniejszego zamiaru, skarbie.
- tak szybko ci się zmieniło "skarbie"?
- skończmy tą głupią rozmowę.
- pierwszy raz się z tobą zgadzam!
- i ostatni.
- śmieszny jesteś!
- mam to uznać za komplement?
- zrób sobie z tym co chcesz!
- milutka, lubię takie..
- że co?! - warknęłam.
- milutka, lubię takie - powtórzył nad wyraz spokojnie.
- ty lubisz wszystko co ładne!
- uważasz się za ładną? - zaśmiał się sarkastycznie.
- zamknij się Niall. Już mam cie dosyć. Nagle do pokoju wpadł Liam.
- zamknąć mordę, tego już się nie da wytrzymać, ile można się pytam?
- przepraszam - jęknęłam cicho i poszłam do łazienki. zawsze tam chodziłam, kiedy było mi źle. Usiadłam i zaczęłam płakać, nie wiem nawet który to już raz dzisiaj. Nie zwracałam uwagi nawet na walenie do drzwi Nialla.
- Alex, bo się zesikam i będziesz to sprzątać! - krzyknął, a ja musiałam opuścić pomieszczenie, które jako jedynie spuszczało ze mnie złe emocje. Od razu wzięłam kosmetyki, piżamę i ruszyłam do łazienki, oczywiście gdy ten z niej wyszedł, na długa kąpiel w wannie. Po czym nie zwracając uwagi na niego położyłam się spać w moim wielkim łożu.
          I znowu to samo, znowu ten Horan coś spieprzył. Co ją mu zrobiłam? Jak on w ogóle mógł. Przepraszam, może zacznę od początku. Była godzina dwunasta, kiedy usiadłam na kanapę i włączyłam telewizor. Przeglądałam przeróżne kanały, aż przypomniałam sobie że moi towarzysze mają dziś wywiad na żywo w telewizji. Momentalnie wklikałam w pilota prawidłowy numerek. I jest oto całą piątka siedziała razem z reporterem.
- może teraz ty Niall - zaczęła reporterka - jak tam twoje sprawy sercowe?
- a jak ma być? - zapytał patrząc na zdjęcie jego i Amy, które wyświetliło się na wielkim plazmowym telewizorze wiszącym tuż za nimi.
- no opowiedz nam coś więcej o tym - powiedziała blondynka.
- moje serce czeka ciągle na tą właściwą osobę, której jeszcze nie spotkałem - powiedział patrząc reporterce prosto w oczy, ale kiedy skończył jego wzrok powędrował gdzie indziej. Dokładnie: w ziemię. Znałam go już na tyle dobrze, że wiem, że robi tak tylko wtedy, kiedy się krępuje albo denerwuje.
- a co powiesz nam o Amy? Bo nie widać żebyście byli tylko przyjaciółmi.
- ale tak właśnie jest.
- dobra Niall, skończ już - dobiegł głos Lou - przecież każdy wie, że ciągnie cię do Alex.
- zamknij się - burknął blondyn.
-kim jest Alex? - zareagował​a błyskawicznie kobieta.
- nikim! - warknął - zwykła koleżanka, którą zabraliśmy w trasę, żeby jej zrobić przyjemność. Z resztą chłopacy widzieli jak ona wygląda - zaśmiał się ironicznie.
- przyjemność? Tak to się teraz nazywa? - zaśmiała się blondyna.
- nie musi mi pani wierzyć, z resztą i tak wyemitujecie to co będziecie chcieli - burknął, po czym podniósł się i wyszedł, a ja zgasiłam telewizor.
Zajebiście! Nie dość,że dowiedziałam się, że jestem brzydka to jeszcze, że zabrali mnie tutaj z litości. Ah! Zapomniałabym: "zwykła koleżanka". O ile jestem normalna i dobrze mi się wydaje, to z koleżanka się nie sypią i nie wyznaje się jej miłości! Laptopa było mi już szkoda to chciałam rzucić zegarkiem. Raz, dwa , trzy. Oddychaj spokojne. To tylko zegarek. Szkoda go na takiego dupka. Czemu ja mam słabość do rozwalania przedmiotów?
- Niall Horan to dupek, Niall Horan to chuj, Niall Horan to debil - krążąc po pokoju mówiłam sama do siebie - Niall Horan to ciota, Niall Horan to polany, Niall Horan..kocham cię - opadłam na ziemię. Co dalej? Jak w przeciągu godziny mam go znienawidzić? Tych okropnych kila słów. Tych kilka słów, które tak bardzo zabolało."zwykła​ koleżanka" - dudniło mi w głowie. Koniec użalania się nad sobą! Czas na poprawę humoru. A co najlepiej poprawić ci humor? No rzecz jasna, że nic innego niż lody czekoladowe. Złapałam za portfel i wrzuciłam pieniądze do kieszonki, telefon w rękę i już po 5 minutach znajdowałam się na mieście.
Moją uwagę przykuła niewielka kawiarnia. Od razu do niej weszłam i zamówiłam wielki puchar lodów czekoladowych. Tak na poprawę humoru. Jednak moje smakowanie lodów przerwał jakiś chłopak w moim wieku pytając się czy może się do mnie dosiąść. Gdy tylko zdjął kaptur ukazała mi się zadowolona twarzyczka Haroldzika.
- mmm, dobre - stwierdził, grzebiąc palcem w moich lodach.
- spadaj - wyszczerzyłam się i chciałam zabrać chłopakowi lody sprzed nosa, jednak w rezultacie mojego czynu wszystko znalazło się na podłodze. Narobiłam niezłego szumu więc oczy wszystkich zwróciły się na nas. Czułam jak robię się czerwona, a Harold przez śmiech wydukał tylko: smacznego.
- to nie jest śmieszne - warknęłam.
- chodź, wracamy do hotelu, chłopaki czekają -złapał mnie za rękę i wybiegliśmy z kawiarni. Przez chwilę szliśmy w ciszy, aż w końcu Harry się odezwał.
- ładnie dzisiaj wyglądasz - nie powiem, zdziwiły mnie jego słowa.
- ładny wywiad - odpowiedz​iałam, na co ten się nagle zatrzymał .
- mogłaś tego nie oglądać - warknął.
- dlaczego? przecież to nic dziwnego, że oglądam wywiad mojego chłopaka. Chociaż się dowiedziałam, że jestem dla niego nikim, zwykłą koleżanką.
- na mnie nie musisz się wyżywać -warknął​.
- wiem Harry, przepraszam, ale mam tego dość.
- to porozmawiaj z nim.
- nie mamy już o czym, najchętniej wróciła bym do dom..
- ale go nie masz.

20000 wejść? Jesteście niesamowici! Dziękujemy, że ciągle jesteście z nami (pomimo tego, ze podobno was zaniedbujemy :o) BUZIAKI! :)