Obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające do
„naszego” pokoju, przez okno, które wczoraj otwarte zostawił Niall. Rozejrzałam
się wokoło i nie wiedziałam, że mój na oko malutki towarzysz jest tak wielki.
Zajmował ¾ łóżka, dodatkowo trzymając swoje nogi na moich. Delikatnie chciałam
je wyciągnąć, tak żeby się czasem nie obudził, lecz na marne.
- aaaaaaa, atakuuuują! Chować się! – zaczął krzyczeć, jak opętany, lecz po chwili oprzytomniał. Spojrzał się na mnie, robiąc się czerwony jak buraczek. Jego zachowanie w tym momencie pozostawiało wiele do życzenia więc zaczęłam się śmiać.
- to nie fer – rzucił po chwili.
- ale, że co?
- to, że się ze mnie śmiejesz. To!
- ale hahahah uwierz hahah wyglądałeś przezabawnie!
- to nie jest śmiesznie. Śniło mi się, że gonią nas w jak..
- nas? – przerwałam mu w połowie zdania.
- no tak, mnie i ciebie. No i gonili nas w jakimś lesie i ja chciałem, żebyś biegła za mną, ale ty jak zwykle musiałaś być „mądrzejsza” – zakreślił cudzysłów w powietrzu - i uciekłaś gdzieś za drzewo. Strasznie się o ciebie bałem, no i w tym momencie mnie obudziłaś.
- bałeś się? – uniosłam brew do góry.
- bardzo – wytknął język, po czym gwałtownie się podniósł i wyszedł z pokoju, sama postanowiłam udać się do łazienki, żeby doprowadzić się do stanu używalności. Szybki, zimny, orzeźwiający prysznic, make-up, klik i gotowa. Żwawym krokiem zbiegłam na dół i ujrzałam piątkę śmiejących się chłopaków. Sprostowanie: czwórkę śmiejących się chłopaków i jednego naburmuszonego, który po ujrzeniu mnie opuścił pomieszczenie.
- a jemu co? – zwróciłam się do Nialla.
- ostatnio dziwnie się zachowuje. Zjesz coś? – zmienił temat.
- chyba wiem dlaczego. Pewnie. Kocham jeść! – wyszczerzyłam się.
- to się dobraliście – usłyszałam nieznany mi bliżej głos, któregoś z chłopaków.
- cicho tam – krzyknął Horan, na co ja się zaśmiałam. Uwierzcie mi, jak on się cudownie rumieni – no to, co jemy? – wyszczerzył się po chwili.
- obojętnie.
- idź usiądź, ja zrobię – uśmiechnął się promiennie.
- nie, chcę ci pomóc.
- nie sprzeczaj się, idź usiądź – jeszcze nigdy nie widziałam go tak poważnego, ale jeśli chodzi o jedzenie to wiem, że oddałby za nie życie więc postanowiłam się nie narażać i udałam się w kierunku reszty chłopaków.
- aaaaaaa, atakuuuują! Chować się! – zaczął krzyczeć, jak opętany, lecz po chwili oprzytomniał. Spojrzał się na mnie, robiąc się czerwony jak buraczek. Jego zachowanie w tym momencie pozostawiało wiele do życzenia więc zaczęłam się śmiać.
- to nie fer – rzucił po chwili.
- ale, że co?
- to, że się ze mnie śmiejesz. To!
- ale hahahah uwierz hahah wyglądałeś przezabawnie!
- to nie jest śmiesznie. Śniło mi się, że gonią nas w jak..
- nas? – przerwałam mu w połowie zdania.
- no tak, mnie i ciebie. No i gonili nas w jakimś lesie i ja chciałem, żebyś biegła za mną, ale ty jak zwykle musiałaś być „mądrzejsza” – zakreślił cudzysłów w powietrzu - i uciekłaś gdzieś za drzewo. Strasznie się o ciebie bałem, no i w tym momencie mnie obudziłaś.
- bałeś się? – uniosłam brew do góry.
- bardzo – wytknął język, po czym gwałtownie się podniósł i wyszedł z pokoju, sama postanowiłam udać się do łazienki, żeby doprowadzić się do stanu używalności. Szybki, zimny, orzeźwiający prysznic, make-up, klik i gotowa. Żwawym krokiem zbiegłam na dół i ujrzałam piątkę śmiejących się chłopaków. Sprostowanie: czwórkę śmiejących się chłopaków i jednego naburmuszonego, który po ujrzeniu mnie opuścił pomieszczenie.
- a jemu co? – zwróciłam się do Nialla.
- ostatnio dziwnie się zachowuje. Zjesz coś? – zmienił temat.
- chyba wiem dlaczego. Pewnie. Kocham jeść! – wyszczerzyłam się.
- to się dobraliście – usłyszałam nieznany mi bliżej głos, któregoś z chłopaków.
- cicho tam – krzyknął Horan, na co ja się zaśmiałam. Uwierzcie mi, jak on się cudownie rumieni – no to, co jemy? – wyszczerzył się po chwili.
- obojętnie.
- idź usiądź, ja zrobię – uśmiechnął się promiennie.
- nie, chcę ci pomóc.
- nie sprzeczaj się, idź usiądź – jeszcze nigdy nie widziałam go tak poważnego, ale jeśli chodzi o jedzenie to wiem, że oddałby za nie życie więc postanowiłam się nie narażać i udałam się w kierunku reszty chłopaków.
Ależ się najadłam! Co jak co, ale kanapki to on robi fenomenalne! Nawet dorobił uśmieszki z papryki! Nieobliczalny!
- mała - poczułam zimne dłonie na swoich biodrach - jedziemy na zakupy - wyszczerzył się blondyn - to znaczy...ty i Zayn jedziecie.
- muszę? - zrobiłam maślane oczka, lecz tym razem mój urok osobisty nie podziałał.
- już, już - niemalże wywalił mnie z mieszkania.
- a gdzie Zayn?
- tutaj - wyskoczył zza mnie i pomachał przed oczami.
- ninja!
- jak dzieci - westchnęłam i ruszyłam za moim zakupowym towarzyszem w stronę auta.
godzina później
- jesteśmy - uśmiechnął się mulat, odpiął pasy, wyszedł, a po chwili otworzył mi drzwi.
- dziękuję.
- więc..jakie sklepy lubisz?
- różne.
- nie pomagasz mi.
- nie od pomocy tutaj jestem - wytknęłam mu język.
- no tak - westchnął.
- lepiej chodźmy - pociągnęłam go za rękę i udałam w kierunku wejścia.
- może ta? - pokazał mi już setną bluzkę dzisiejszego dnia.
- jak baba - westchnęłam.
- no co.... - zrobił smutną minę - musisz mi doradzić.
- nic nie muszę - wyszczerzyłam się - ewentualnie mogę.
- mądrala się znalazła. A ta?
- mam cię dość, ale ta fajna.
- średnia - westchnął z grymasem na twarzy.
- jest ładna - podniosłam głos, po czym wyrwałam mu z ręki - bierzemy - uśmiechnęłam się do kasjerki.
Po obejściu jeszcze pięćdziesięciu sklepów NARESZCIE wracamy do domu!
- em, Marta. Mam prośbę - po tych słowach wysłałam mu pytające spojrzenie - wskocz do tyłu i załóż tą sukienkę, którą dzisiaj kupiliśmy - wyszczerzył się.
- hahah nie ma mowy.
- proooszę.
- Zayn! Nie!
- ale proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- nie.
- proszę.
- no dobra, tylko nie marudź już - odpięłam pasy i zwinnym ruchem wskoczyłam na tylne siedzenie. Nieśmiało zsunęłam spodnie i szybko zasłoniłam swoje nogi i majtki zwiewnym materiałem sukienki, po chwili ściągnęłam również bluzkę. Szybko włożyłam na siebie kiecke, a po chwili w masie kartonów odnalazłam swoje szpilki (klik).
- mmm, jest pięknie.
- ogarnij się, Zayn.
- mówię poważnie - poruszył brwiami, na co ja wybuchłam śmiechem. Uwierzcie..to wyglądało naprawdę przezabawnie!
- jesteśmy - wyszczerzył się, po zaparkowaniu pod domem. Wysiadłam i już chciałam iść otworzyć drzwi, kiedy usłyszałam głos mulata.
- pomożesz mi z tym? - przeniósł wzrok na zakupy.
- nie ma mowy- wytknęłam język, a gdy byłam już na schodach Malik mnie wyprzedził i zatarasował przejście do domu.
- o co ci do cholery chodzi, co?
- chcę tylko, żebyś mi pomogła - jednak po tych słowach z drzwi wyłonił się Niall i uwolnił mnie z noszenia zakupów tej dziewczynki. Pod rękę z Niallem przekroczyłam próg mieszkania i mnie zamurowało. Wszędzie pełno balonów, uhahani chłopacy, nawet ten Henry miał banana na twarzy.
- a tu co się dzieje? ktoś ma urodziny? A, to wszystkiego najlepszego - wydukałam - dobrze, że Zayn kazał mi się przebrać.
- niespodzianka - krzyknęli jednocześnie, na co ja posłałam wszystkim zdezorientowane spojrzenie.
- musimy uczcić to, że będziesz z nami mieszkać - wyszczerzył się Lajam? Jakoś tak miał na imię.
Impreza trwa, niektórzy wgl nie powinni mieć doczynienia z czymś takim jak alkohol. Henry po kilku kieliszkach już zaczął się chwiać, a Zayn od jakiś 15 minut śpi na kolanach Lou.
- em, to ja może pójdę donieść chipsów - wydukałam szybko, gdy chłopacy zaczęli gadać o tyłku i cyckach Kim Kardashian.
- fajna sukienka - poczułam czyjś oddech na swojej szyi.
- dzięki – rzuciłam szybko i skierowałam się do wyjścia.
- nie wychodź – pijany Henry złapał mnie za rękę, poczułam się skrępowana. Usiadłam na krześle obok niego.
- mogę cię o coś spytać? - zaczął.
- mhm.
- nie wychodź – pijany Henry złapał mnie za rękę, poczułam się skrępowana. Usiadłam na krześle obok niego.
- mogę cię o coś spytać? - zaczął.
- mhm.
- dlaczego mnie tak traktujesz? - zrobił smutną minę, która w głębi ducha mnie rozśmieszyła, a to pewnie dlatego, że przez procenty w swoim organizmie nie panował nad mimiką twarzy.
- jesteś pijany. Nie będę z tobą teraz rozmawiać. Traktuje cię tak jak innych.
- wiedziałem! - przerwał mi, podnosząc rękę – od razu wiedziałem, że ci się podobam - jego ręka wylądowała pod zwiewnym materiałem sukienki. Szybko podniosłam się z krzesła.
- jesteś pijany. Nie będę z tobą teraz rozmawiać. Traktuje cię tak jak innych.
- wiedziałem! - przerwał mi, podnosząc rękę – od razu wiedziałem, że ci się podobam - jego ręka wylądowała pod zwiewnym materiałem sukienki. Szybko podniosłam się z krzesła.
- zwariowałeś?! Nie dotykaj mnie! - Styles jednak był zbyt pijany, nie słuchał.
- no dalej mała! Wiem, że też myślisz, o tym co ja– podszedł do mnie i przycisnął do ściany tak, że nie mogłam się wyrwać.
- zostaw mnie! rozumiesz?! Puszczaj! - krzyczałam coraz głośniej. To było straszne. Zaczął robić to czego najbardziej się bałam, jeszcze kilka sekund i mnie zgwałci!
- pomóżcie mi! aaaaaa! proszę - krzyczałam jak opętana.
- zostaw ją! - do kuchni wpadł Niall. On i Liam odciągnęli Henrego, a ja szybko pobiegłam na górę. Byłam roztrzęsiona, przerażona, z oczy leciały mi łzy.
- Harry! Co ty jej zrobiłeś! pojebało cię stary?! - słyszałam głos Nialla, który krzyczał na Stylesa.
- no dalej mała! Wiem, że też myślisz, o tym co ja– podszedł do mnie i przycisnął do ściany tak, że nie mogłam się wyrwać.
- zostaw mnie! rozumiesz?! Puszczaj! - krzyczałam coraz głośniej. To było straszne. Zaczął robić to czego najbardziej się bałam, jeszcze kilka sekund i mnie zgwałci!
- pomóżcie mi! aaaaaa! proszę - krzyczałam jak opętana.
- zostaw ją! - do kuchni wpadł Niall. On i Liam odciągnęli Henrego, a ja szybko pobiegłam na górę. Byłam roztrzęsiona, przerażona, z oczy leciały mi łzy.
- Harry! Co ty jej zrobiłeś! pojebało cię stary?! - słyszałam głos Nialla, który krzyczał na Stylesa.
Pospiesznie wgramoliłam się pod kołdrę i starałam opanować łzy. Usłyszałam ciche pukanie.
- zostawcie mnie! - wydarłam się, ale drzwi i tak się otworzyły. To był Niall.
- Alex, Harry nie chciał. On jest pijany, nie wie co robi – mówił spokojnie.
- myślisz, że to mi pomoże? - spojrzałam na niego. Po moich policzkach ciągle spływały strumienie łez. Blondyn usiadł i przytulił mnie. Zaczęłam moczyć jego koszulkę, a on przytulił mnie i delikatnie gładził po włosach. Po około pięciu minutach udało mi się trochę uspokoić.
- Alex, Harry nie chciał. On jest pijany, nie wie co robi – mówił spokojnie.
- myślisz, że to mi pomoże? - spojrzałam na niego. Po moich policzkach ciągle spływały strumienie łez. Blondyn usiadł i przytulił mnie. Zaczęłam moczyć jego koszulkę, a on przytulił mnie i delikatnie gładził po włosach. Po około pięciu minutach udało mi się trochę uspokoić.
- chcę wrócić do domu.
/ L.
niech ona zostanie . Nie może odjechać ! :)
OdpowiedzUsuń~ Kamila
Kiedy następny ???
OdpowiedzUsuńŚwietny ! <3
super czekam na następny ;d
OdpowiedzUsuńTo ta dziewczyna ma na imię w końcu Marta czy Alex ? bo już nie wiem .
OdpowiedzUsuńAlex, Alex. Przepraszam za pomyłkę, ale takie są skutki pisania dwóch opowiadań naraz:( /L.
UsuńNiech ona zostanie z nimi ! :) Świetny rozdział ! :D Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńcudny ! czekam na kolejny ! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny! ^^
OdpowiedzUsuńDziewczyny przecież jej się spalił dom więc nie ma gdzie wracać! Jak wy do cholery czytacie tego bloga?! A rozdzał świetny! A no i zapraszam też do
OdpowiedzUsuńmnie
true!:) /L.
Usuńfajnieee pisz dalej ale szybkoo pliss!!!
OdpowiedzUsuńPAula
oł jea !
OdpowiedzUsuńfajnyyyy :DD
oo.. bardzo fajny. :D < 33
OdpowiedzUsuńhttp://www.takeyouwith-me.blogspot.com/
Czytałam bloga o podobnym rozdziale a to to podróbka i to jeszcze gorsza -,-
OdpowiedzUsuń