Dziś, jak dziś. Wstałam rano z łóżka w moim nowym pokoju. Nasze nowe mieszkanie, które pierwszy raz ujrzałam wczoraj nie było luksusowe, a jak dla mnie w sam raz, małe, a przytulne. Na coś takiego liczyłam. Pokój mój miał fioletowe ściany, biurko z laptopem, mały regalik, komodę i łóżko.
Mały regalik, w którym normalna dziewczyna by się nie zmieściła, a mi zostało multum wolnego miejsca. Co się dziwić skoro cały nasz dorobek życia spalił się w kilka minut. Rozpakować nawet nie zdążyłam się wczoraj, a dziś? Dziś nie chce wstawać mi się z łóżka. Rodzice w pracy, bo co jak co, ale teraz pieniądze na samym stracie są nam potrzebne. Ubrana w klik wyszłam do szkoły. Wiem,że chodzenie tam jest już mało potrzebne, bo za niedługo wakacje, ale w domu też nie mam co robić, tak chociaż może spotkam Amy, a jeżeli nie to się trochę ponudzę, najwyżej. Z nowego miejsca zamieszkania do szkoły miałam kilka korków, no może kilkadziesiąt, mniejsza o to doszłam bardzo szybko.
Lekcje mijały w żółwim tempie, a ja miałam ochotę wyjść z tej szkoły i już nie wracać.Czwartej lekcji koniec, a Amy nie widać, za to widać kogoś innego.
- Harry, a ty co tutaj robisz? - zapytałam zdyszanego Stylesa.
- porywam cię - złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w swoją stronę.
- łoł! Stop, moment, chwila! Co to ma znaczyć?
- nie gadaj...i tak pewnie chciałaś zwiać, ale nie miałaś pretekstu.
- wcale, że nie - lekko się zawahałam - no chciałam, ale to nie zmienia faktu, że nie wiem, co ty wyrabiasz!
- zabieram cię w pewne miejsce, zaufaj mi.
- nie wiem, czy powinnam.
- spróbuj - wyszczerzył się - to jak?
- wygrałeś! Niech ci będzie, ale chcę do domu wrócić cała!
- tego obiecać ci nie mogę! - zaśmiał się i dalej zaczął mnie ciągnąć.
Wsiedliśmy do czarnego samochodu. Po upływie dość sporego czasu znaleźliśmy się pod moim domem. Nie wiadomo dlaczego pojechaliśmy okrężną drogą.
- co mu robimy u mnie? - zapytałam w wielkim szoku, tego się nie spodziewałam.
- nie marudź! - pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi - otwórz - dodał. Wyjęłam klucze i tak też zrobiłam.
- teraz prowadź do siebie - lekko wywinął oczami więc nie miałam innego wyjścia. Zaprosiłam go do swego małego, za to bardzo przytulnego pokoiku.
- to tutaj - powiedziałam dość pewnie.
- tak...o widzę, że walizka jeszcze nie rozpakowana więc jest dobrze. Pakuj się! - wyszczerzył się.
- że co? - wrzasnęłam - nie wiem, co tu jest grane, ale nie podoba mi się to!
- okej, okej. Już tłumaczę.
- czekam.
- zabieramy cię z chłopakami w wielką podróż - wrzasnął uradowany.
- jaką znowu wielką podróż?! Całkiem wam odbiło?!
- lecisz z nami w trasę koncertową! Nie cieszysz się? - te pytanie było słuszne, moja mina mówiła sama za siebie.
- jak mam się cieszyć, jak ty sobie ciągle robisz ze mnie jaja?
- Alex, to prawda.
- udowodnij! - byłam pewna, że to kolejny ich żart. Myliłam się. Harry bez żadnego wahania wyjął bilet lotniczy zarezerwowany na moje nazwisko i podał mi go. Trzymałam ten kawałek papieru drżącą ręką i nie dowierzałam w to, co się dzieje.
- jak ty sobie to wyobrażasz?
- normalnie, będzie super!
- a szkoła, a rodzice? nie jadę!
- no tak zapomniałem. Rodziców twoich nie było łatwo przekonać, ale się udało. Stwierdzili, że oni w wakacje muszą pracować i nie będzie ich wiecznie w domu, a tak to chociaż ktoś tobą się zaopiekuje.
- a szkoła?
- za tydzień i tak koniec. Zwolnienie od lekarza jest, a świadectwo odbiorą ci rodzice.
- jakoś tego nie widzę - westchnęłam i opadłam na łóżko.
- zobacz, to jest coś. Nie chcesz zwiedzić świata? Czegoś przeżyć?
- może i chcę, ale to niczego nie zmienia.
- masz taką okazję, skorzystaj z niej, śpiesz się, lot za 3 godziny!
Decyzja nie była łatwa, po jeszcze półgodzinnych namowach Stylesa uległam. W końcu i tak nie będę miała co tutaj robić, nuda mi nie służy. Do walizki szybko zgarnęłam moje rzeczy, do torebki spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zaczęłam żegnać się na całe wakacje z moim maleńkim domkiem.
_________________________________________________________
ten rozdział napisała FEFA!
prosimy, aby ten rozdział skomentował KAŻDY, kto czyta! Buziaki:)