Całą noc przesiedziałam na parapecie patrząc na pięknie ugwieżdżone niebo. Nie miałam pojęcia co mam ze sobą zrobić, te wszystkie myśli mnie przytłaczały. Nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Wszystko sprowadzało się do jednego obrazu: przed oczami miałam zatroskaną twarz, która tak nieśmiało wyznawała mi swoje uczucia. Moje przemyślenia przerwało ciche pukanie do drzwi.
- nie ma mnie! - krzyknęłam, jednak gość za drzwiami chyba nie zrozumiał za bardzo co mówię, bo wszedł i usadowił się na moje łóżko.
- oj, ktoś dzisiaj jest nie w humorze - podszedł do mnie i przytulił się do moich pleców. Jego zachrypnięty głos działał na mnie jak ukojenie - nie martw się, zaraz ci go poprawie - złożył delikatny pocałunek na mojej szyi.
- przestań - jęknęłam, ten całując mnie jeszcze raz szepnął: jak sobie życzysz i wyszedł z pokoju. Wszystko się wali! Nie kazałam mu wychodzić. Prosiłam go tylko, żeby mnie do niczego nie prowokował, bo o ile dobrze pamiętam to raz już mało nie wylądowaliśmy razem w łóżku.
- Harry! To nie tak! - podbiegłam do drzwi, jednak zamiast Stylesa zobaczyłam Nialla. Dostałam mini zawał, a na mojej twarzy zagościł niezły burak. Szybkim ruchem ręki zamknęłam drzwi, niemiłosiernie głośno przy tym trzaskając (oczywiście przez przypadek).
Mimo tego, że Horan pukał kilka razy nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy.
- Alex proszę otwórz! Chce ci tylko coś wyjaśnić.
- nie mogę - powiedziałam szybko, by ten dał mi spokój.
- coś się stało?
- no i co mam teraz mu teraz powiedzieć? - jęknęłam bezdźwięcznie sama do siebie - jestem naga! Nie możesz wejść - wymyśliłam na poczekaniu. Tak, wiem. Jestem genialna. Za moją zaradność w stresie i inteligencje powinni mi przyznać nagrodę Nobla, czy coś.
- przed chwilą byłaś w ubraniu - dostrzegł.
Jest w porządku. Nic się nie dzieje. Spokojnie Alex, nie jesteś skończoną idiotką, po prostu Horan jest za bardzo spostrzegawczy.
- rozebrałam się ...yyy bo jest gorąco! - palnęłam na co Niall już nic nie odpowiedział, po prostu odszedł od drzwi.
- jest! - prawie krzyknęłam.
- coś mówiłaś?
- nie nic - jęknęłam zażenowana swoją głupotą.
- mam tego dość - warknął - masz 5 sekund, żeby czymś się okryć, później wchodzę!
- a jak nie to co mi zrobisz?
- najwyżej zobaczę cię nago!
- widocznie tego bardzo chcesz!
- o nie tak rozmawiać to my nie będziemy. Liczę do trzech. Raz, dwa, dwa i pół, trzy! Wchodzę!
Byłam tak spanikowana tą całą sytuacją, że zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i okryłam się kocem. Jedyne co miałam na sobie to skarpetki w jakieś głupie małpki.
- zadowolony jesteś z siebie? - powiedziałam i udając płaczącą uciekłam do łazienki.
- Alex! Spokojnie, przecież miałaś na sobie koc - powiedział i nie zważając na nic wszedł za mną do łazienki. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, już byłam w jego objęciach.
- przepraszam - przytulił się do mnie. Po chwili złożył delikatny pocałunek na mojej szyi.
- Niall - jęknęłam, żeby go odepchnąć.
- nic nie mów - po tych słowach wystarczyła sekunda mojej nieuwagi, a chłopak zrobił jeden zwinny ruch i stałam całkiem naga przed nim.
- co robisz? - spytałam cicho.
- próbuje udowodnić ci jak bardzo mi na tobie zależy, jak niesamowicie cię kocham - mówił obejmując mnie i uśmiechając się.
- czy ty chcesz... - spytałam zdezorientowana.
- tak - uśmiechnął się, ja nie wiedząc co mam odpowiedzieć przygryzłam dolną wargę.
- nie chce - jęknęłam bez emocji.
- co? - od razu ode mnie odskoczył.
- nie słyszałeś? nie chce.
- dlaczego?
- Niall - położyłam dłoń na jego policzku, jednak ten od razu ją strącił - to byłby mój pierwszy raz - powiedziałam zawstydzona - i nie wiem jak ty, ale ja nie chce tego robić w łazience.
W oczach chłopaka pojawiły się iskierki nadziei.
- przepraszam - powiedział zawstydzony swoim zachowaniem, po czym oboje chcieliśmy podnieść koc leżący obok nas, jednak w rezultacie stuknęliśmy się głowami. Nie mogłam się powstrzymać, wybuchłam śmiechem, a Niall razem ze mną. Gdy już opanowaliśmy głupawkę Horan podał mi koc, po czym oboje wróciliśmy do pokoju, kończąc w łóżku i nie! Nie w takim sensie o jakim sobie teraz pomyśleliście, bo po prostu wspólnie oglądaliśmy komedię. Po naszym małym seansie szybko udałam się do szafy, by w końcu coś na siebie narzucić, chociażby stanik i jakieś majtki. Chciałam iść to zrobić w łazience, ale zatrzymał mnie Niall, który stwierdził, żebym się nie fatygowała, bo przecież ten widok już nie jest dla niego obcy.
- wiesz co Niall? Jednak wolę łazienkę - odparłam spuszczając wzrok w dół.
- nie ma szans - wyszczerzył się, uniósł zadziornie brew do góry i podszedł do mnie.
- no chyba nie myś..
- nie wiesz co myślę - delikatnie wyciągnął z mojej ręki stanik, który trzymałam i zaczął go zakładać. Zaczęłam cicho chichotać, gdyż ręce tego chłopaka były niesamowicie zimne, ten się momentalnie zmieszał i tylko zapytał: Alex, robię coś nie tak?
- mmm robisz to niesamowicie- zachichotałam.
- Niall majtki ubiorę już sama - dodałam, gdy ten w końcu uporał się z zapięciem od stanika.
- no dobra - zrobił smutną minę, po czym usiadł na łóżku. Czułam jak przeszywa mnie wzrokiem mimo tego, że byłam obrócona tyłem.
- daj potrzymam ci kocyk - powiedział widząc, że sobie nie radzę. Jednym zwinnym ruchem naciągnęłam majtki. Horan nie czekając długo upuścił koc na ziemię. Jezu, jakie to upokarzające - pomyślałam. Usiłowałam sięgnąć po kocyk. Na marne.
- Alex masz bieliznę to nic złego! - zaśmiał się.
- skoro jesteś taki mądry to ty też się rozbierz, wtedy pogadamy.
- nie ma sprawy - wyszczerzył się i od razu zabrał się za rozpinanie rozporka.
- Jezu, Niall żartowałam!
- ale ja nie - wyszczerzył się i stanął przede mną w samych bokserkach i koszulce.
- ah tak - podeszłam do niego i zwinnym ruchem ściągnęłam z niego niebieską koszulkę.
- ej, ej nie rozpędzaj się za bardzo - zaśmiał się blondas - ale skoro tak stawiasz sprawę - objął mnie w pasie i przysunął jak najbliżej siebie - to będziemy bawić się inaczej- zaśmiał się szyderczo.
- nie ma szans - dźgnęłam go w bok, tym samym wyswobodziłam się z jego uścisku i uciekłam na drugi koniec pokoju, po drodze zabierając jego koszulkę. Ten nie czekając długo pobiegł za mną, złapał mnie w pasie i przybliżył swoją twarz od mojej. Byłam już gotowa, jednak zamiast smaku jego ust poczułam jak wyrywa swoją koszulkę z mojej ręki.
- oj panie Horan, zgorszył się pan. Myślałam, że dostanę jakiegoś buziaka, a tu nic - przygryzłam dolną wargę, nie wierząc, że to powiedziałam.
- nic straconego - wyszczerzył się, objął mnie w pasie, przybliżył jak najbliżej siebie i złożył czuły pocałunek na moich ustach. Niall przyciskając mnie do ściany, całował coraz bardziej zachłannie. Nawet sobie nie wyobrażacie jak słodko wygląda, kiedy się tak bardzo stara.
- mmm Horanku nie wiedziałam, że tak dobrze całujesz - powiedziałam w przerwie między pocałunkami.
- jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz - warknął, łapiąc moje udo i podnosząc je do góry.
- chętnie się dowiem - mruknęłam, oplatając go nogami.
- Niall powiedz mi, co my najlepszego robimy? - zaśmiałam się w głos.
- nie wiem, ale chyba mi się podoba.
- właśnie widzę.
Nie zorientowałam się kiedy ten maluch położył mnie na łóżku i okrył swoim ciałem. Leżeliśmy półnadzy i może to was zdziwi, ale cieszyliśmy się sobą. Czułam się cudownie.
Całował moją szyję, co stawało się coraz bardziej przyjemne. Wsunął ręce pod moje plecy, na co lekko pisnęłam, gdyż były lodowate. Jednak, gdy zaczął dobierać się do mojego stanika jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało.
- chcesz tego? - szepnął cichutko do mojego prawego ucha.
- nigdy w życiu niczego bardziej nie chciałam! - uśmiechnęłam się uroczo, po czym Niall zsunął delikatnie stanik z moich piersi. Kiedy się go pozbył na jego twarzy zagościł jeden wielki uśmiech. Całował mnie od czubka głowy, kończąc na brzuchu. Moje ciało drżało z przyjemności. Blondyn najzwyczajniej w świecie to wyczuł, bo jego dłonie zaczęły wędrować niżej. Chwycił zębami gumkę od majtek w celu ściągnięcia ich, kiedy rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- ciii! Nic nie mów. Może sobie pójdą - szepnął, dalej całując moje rozpalone ciało. Pukanie nie ustawało.
- cii.
- Niall zachowujemy się jak gówniarze - zachichotałam.
- olej to. Liczy się dobra zabawa - zaśmiał się niemal niesłyszalnie.
- mhm. Czyli dla ciebie to zabawa? Wiesz co? Jesteś jak każdy, skończony dupek! - oderwałam się od niego i odeszłam w zupełnie inną stronę pokoju.
- ale..
- ludzie - przerwałam mu - zazwyczaj kochają się z miłości, wiesz? A nie po to, żeby się zabawi... - nie zdołałam dokończyć, bo podszedł do mnie Niall, który zatkał mi usta swoją dłonią.
- kochanie - pocałował mój policzek - bierzesz wszystko zbyt dosłownie. A tak wracając do tematu: skoro ludzie kochają się z miłości to to znaczy, że mnie kochasz? - zapytał dumny z siebie. Zamurowało mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z powagi tej całej sytuacji i tego co czuje do tego człowieka.
- em tak jakby - jęknęłam cichutko.
- możesz powtórzyć? Bo chyba nie słyszałem.
- jesteś straszny.
- nie, nie o to mi chodziło - wyszczerzył się - więc jak? Powtórzysz?
- tak jakby - powiedziałam nieco głośniej, niż ostatnio.
- co? Nie słyszę.
- Niall - powiedziałam już o wiele głośniejszym tonem.
- no co? - cmoknął mnie w usta.
- hm - przygryzłam dolną wargę, jednak Horan nie wytrzymał czekania, całował mnie w szyję, na co odpowiadałam cichym jękiem, a skończył na piesiach. Mogłam umrzeć z rozkoszy - Niall nie wiem, czy tak szybko mogę powiedzieć, że cię kocham, ale właśnie teraz zrozumiałam jak mi na tobie zależy.
niedziela, 30 grudnia 2012
sobota, 29 grudnia 2012
rozdział 15
Poranne promyki słońca przedostające się ukradkiem obudziły mnie do życia. Jak zawsze niechętnie zwlekłam się z łóżka i udałam do łazienki. Poranny prysznic? Tak, tego mi teraz potrzeba najbardziej. Lekki makijaż klik i kolejne śniadanie w tym hotelu. Na myśl o tym, że znowu zobaczę wymalowaną twarzyczkę dziewczyny blondyna robi mi się nie dobrze. Chwiejnym krokiem zeszłam na dół. Oczywiście przywitał mnie gwar rozmawiających tam osób. Z resztą: jak zawsze.
-witaj - przywitała mnie roześmiana twarz lokowatego. Przytulił mnie delikatnie i tak samo ucałował w policzek. Oczywiście zawsze schodziłam najpóźniej więc miejsca przy stole z chłopakami dla mnie nie było. - chodź siądziemy tu - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- idź do reszty ją zjem sama - nie chciałam by przeze mnie musiał zaniedbywać przyjaciół.
- jestem aż tak straszny, że już nawet śniadania nie chcesz ze mną zjeść? - uniósł zabawnie brew do góry, na co cichutko zachichotalam.
- nie, nie chodzi o to.
- więc o co? - zamilkłam, bo nie widziałam co powiedzieć. Nie chce by Niall się krzywo na mnie patrzył co i tak już robi nie odrywając od nas oczu.
- dobra. Koniec gadania, siadajmy, zgłodniałem - zaprowadził mnie do stolika i nawet odsunął mi krzesełko. Zauważyłam że Horan nagle cały poczerwieniał i zakrztusił się sokiem pomarańczowym. Nie wiem dlaczego, ale narodziło się we mnie dziwne uczucie. Coś w rodzaju zemsty? Tak, chyba tak. Przysunęłam się jak najbliżej Harrego, cały czas obserwując reakcję Horana (oczywiście ukradkiem). Nie wiem, co panowało mną w tym momencie, ale zaczęłam go karmić. Tak, dobrze czytacie. Na początku Harry zdawał się być zaskoczony tą całą sytuacją, ale później na jego twarzy zagościł jeden wielki smajl. Blondyn przestał ukrywać swoją złość i walnął szklanka w stół. Rzucił wszystko i wybiegł z sali co wszystkich nieco zaskoczyło. Oczywiście, jak się pewnie domyślacie Natalie pobiegła za nim, gubiąc po drodze buta jak jakaś pieprzona księżniczka. Zaskoczyło mnie jednak jedno. Louis pobiegł, podniósł buta i poleciał za nią! Przecież to nie było wcale do niego podobne! Co tu jest grane? Co tu jest nie tak? Czy to może ja już się pogubiłam? Sama nie wiem.
- a im co? - obudził się nagle mój towarzysz.
- pewnie zakochani się pokłócili - powiedziałam z nutką zadowolenia.
- a lou co odjebało?
- Harry, a czy ja mam na imię Louis? - wytknęłam mu język.
- no nie - zaśmiał się, wkładając pięćdziesiątą kanapkę do buzi. Niby mówią, że to Niall je dużo, a Harry? Chyba nigdy nie widzieli go w akcji.
Czułam się podle. Zachowałam się podle. Nie wiem, jak w tak krótkim czasie mogłam zmienić się w kogoś tak podłego. To wszystko zaczyna mnie przytłaczać. W ciągu kilku sekund potrafię się zmienić w kogoś zupełnie innego, wyczyniać przeróżne rzeczy, a później cholernie tego żałować. Postanowiłam znaleźć Nialla i wytłumaczyć mu moje dzisiejsze durne zachowanie. Alex. Ogarnij się. Zobacz jak w ciągu dwóch miesięcy ty i twoje życie przewróciło się o 360 stopni.
Podchodząc pod pokój 413 ktoś delikatnie złapał mnie za rękę. Lekko zadrżałam. Zapanowały nade mną emocje.
- yyy Lou co się stało?
- chyba teraz powinnaś zostawić go samego.
- jak to?
- sama wiesz, pewnie nie jest teraz w dobrym stanie.
- wydusisz to sam z siebie czy mam wejść i się go zapytać co się stało?
- to ty nic nie wiesz? - zrobił dość dziwna minę.
- no najwidoczniej nie! Może mógłbyś mnie oświecić?
- rozstali się.
W tym momencie coś we mnie uderzyło. Spadła na mnie fala ciepła, a nogi się pode mną ugięły. To nie może być prawda. Przecież to mogło stać się przeze mnie, przez moje głupie zachowanie. Mimo protestów Louisa zapukałam delikatnie do drzwi na co odpowiedziała mi cisza.
- wiem co robię - szepnęłam do wkurzonego na mnie Tomlinsona - można? - zapytałam widząc Horana siedzącego na łóżku z laptopem na kolanach.
- jasne wejdź. Coś się stało? - uśmiechnął się najbardziej i najładniej, jednak to nie był szczery uśmiech. Za długo go znam, żeby nabrać się na te jego sztuczki.
- to już nie można cię odwiedzić?
-myślałem, że z tego zaszczytu korzysta tylko Harry -westchnął i podszedł do okna.
- czy to prawda?
- zależy co - nie odrywał wzroku od jeżdżących za szybą pojazdów.
- no wiesz ty i na..dobrze się trzymasz - próbowałam go pocieszyć.
- prawda - odparł bez emocji.
- a co się stało? Przecież byliście tacy szczęśliwi.
- na pozór - warknął. Z jego tonu dało się wyczytać, że nie chce ze mną o tym rozmawiać, ale byłam nieugięta.
- nie rozumiem?
- nie musisz.
- dlaczego taki jesteś?
- jaki?
- no taki oschły, niemiły. Niall..
- bywa życie - przerwał mi.
- dzięki.Widzę, że nie jestem tu mile widziana. Cześć - odparłam i skierowałam się w stronę drzwi.
- czekaj! - krzyknął -przepraszam to nie twoja wina - powiedział już o wiele spokojniej i ciszej.
- a czyja?
- moja.
- trochę jaśniej ?
- czy ty jesteś ślepą czy udajesz?- niemalże krzyknął.
- o co ci chodzi, co?
Usiadł na łóżku poklepał miejsce obok i zakrył twarz w dłoniach.
- bo widzisz - zaczął niepewnie - Alex cholernie mi się podobasz. Już od tamtego balu chciałem cię poznać ale ty i Harry. Nie chciałem wam przeszkadzać. Wtedy pojawiła się ona. Alex..
- co ty pieprzysz? - przerwałam mu zszokowana tym co przed chwilą usłyszałam - ja? Ja, ja przepraszam - raptownie się podniosłam i wyszłam. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić tak więc usiadłam pod jego drzwiami i zaczęłam płakać. Dlaczego? Sama nie wiem. Byłam bezsilna.
Być może ten rozdział nie jest jakiś genialnym, ale obiecujemy, że następny wynagrodzi wam tą całą nieobecność!:) Z całą pewnością ucieszycie się rozwojem akcji, a tymczasem dziękujemy, że z nami jesteście i mamy nadzieję, że ten też wam się podoba chociaż w malusieńkim stopniu. XOXO/L.
-witaj - przywitała mnie roześmiana twarz lokowatego. Przytulił mnie delikatnie i tak samo ucałował w policzek. Oczywiście zawsze schodziłam najpóźniej więc miejsca przy stole z chłopakami dla mnie nie było. - chodź siądziemy tu - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- idź do reszty ją zjem sama - nie chciałam by przeze mnie musiał zaniedbywać przyjaciół.
- jestem aż tak straszny, że już nawet śniadania nie chcesz ze mną zjeść? - uniósł zabawnie brew do góry, na co cichutko zachichotalam.
- nie, nie chodzi o to.
- więc o co? - zamilkłam, bo nie widziałam co powiedzieć. Nie chce by Niall się krzywo na mnie patrzył co i tak już robi nie odrywając od nas oczu.
- dobra. Koniec gadania, siadajmy, zgłodniałem - zaprowadził mnie do stolika i nawet odsunął mi krzesełko. Zauważyłam że Horan nagle cały poczerwieniał i zakrztusił się sokiem pomarańczowym. Nie wiem dlaczego, ale narodziło się we mnie dziwne uczucie. Coś w rodzaju zemsty? Tak, chyba tak. Przysunęłam się jak najbliżej Harrego, cały czas obserwując reakcję Horana (oczywiście ukradkiem). Nie wiem, co panowało mną w tym momencie, ale zaczęłam go karmić. Tak, dobrze czytacie. Na początku Harry zdawał się być zaskoczony tą całą sytuacją, ale później na jego twarzy zagościł jeden wielki smajl. Blondyn przestał ukrywać swoją złość i walnął szklanka w stół. Rzucił wszystko i wybiegł z sali co wszystkich nieco zaskoczyło. Oczywiście, jak się pewnie domyślacie Natalie pobiegła za nim, gubiąc po drodze buta jak jakaś pieprzona księżniczka. Zaskoczyło mnie jednak jedno. Louis pobiegł, podniósł buta i poleciał za nią! Przecież to nie było wcale do niego podobne! Co tu jest grane? Co tu jest nie tak? Czy to może ja już się pogubiłam? Sama nie wiem.
- a im co? - obudził się nagle mój towarzysz.
- pewnie zakochani się pokłócili - powiedziałam z nutką zadowolenia.
- a lou co odjebało?
- Harry, a czy ja mam na imię Louis? - wytknęłam mu język.
- no nie - zaśmiał się, wkładając pięćdziesiątą kanapkę do buzi. Niby mówią, że to Niall je dużo, a Harry? Chyba nigdy nie widzieli go w akcji.
Czułam się podle. Zachowałam się podle. Nie wiem, jak w tak krótkim czasie mogłam zmienić się w kogoś tak podłego. To wszystko zaczyna mnie przytłaczać. W ciągu kilku sekund potrafię się zmienić w kogoś zupełnie innego, wyczyniać przeróżne rzeczy, a później cholernie tego żałować. Postanowiłam znaleźć Nialla i wytłumaczyć mu moje dzisiejsze durne zachowanie. Alex. Ogarnij się. Zobacz jak w ciągu dwóch miesięcy ty i twoje życie przewróciło się o 360 stopni.
Podchodząc pod pokój 413 ktoś delikatnie złapał mnie za rękę. Lekko zadrżałam. Zapanowały nade mną emocje.
- yyy Lou co się stało?
- chyba teraz powinnaś zostawić go samego.
- jak to?
- sama wiesz, pewnie nie jest teraz w dobrym stanie.
- wydusisz to sam z siebie czy mam wejść i się go zapytać co się stało?
- to ty nic nie wiesz? - zrobił dość dziwna minę.
- no najwidoczniej nie! Może mógłbyś mnie oświecić?
- rozstali się.
W tym momencie coś we mnie uderzyło. Spadła na mnie fala ciepła, a nogi się pode mną ugięły. To nie może być prawda. Przecież to mogło stać się przeze mnie, przez moje głupie zachowanie. Mimo protestów Louisa zapukałam delikatnie do drzwi na co odpowiedziała mi cisza.
- wiem co robię - szepnęłam do wkurzonego na mnie Tomlinsona - można? - zapytałam widząc Horana siedzącego na łóżku z laptopem na kolanach.
- jasne wejdź. Coś się stało? - uśmiechnął się najbardziej i najładniej, jednak to nie był szczery uśmiech. Za długo go znam, żeby nabrać się na te jego sztuczki.
- to już nie można cię odwiedzić?
-myślałem, że z tego zaszczytu korzysta tylko Harry -westchnął i podszedł do okna.
- czy to prawda?
- zależy co - nie odrywał wzroku od jeżdżących za szybą pojazdów.
- no wiesz ty i na..dobrze się trzymasz - próbowałam go pocieszyć.
- prawda - odparł bez emocji.
- a co się stało? Przecież byliście tacy szczęśliwi.
- na pozór - warknął. Z jego tonu dało się wyczytać, że nie chce ze mną o tym rozmawiać, ale byłam nieugięta.
- nie rozumiem?
- nie musisz.
- dlaczego taki jesteś?
- jaki?
- no taki oschły, niemiły. Niall..
- bywa życie - przerwał mi.
- dzięki.Widzę, że nie jestem tu mile widziana. Cześć - odparłam i skierowałam się w stronę drzwi.
- czekaj! - krzyknął -przepraszam to nie twoja wina - powiedział już o wiele spokojniej i ciszej.
- a czyja?
- moja.
- trochę jaśniej ?
- czy ty jesteś ślepą czy udajesz?- niemalże krzyknął.
- o co ci chodzi, co?
Usiadł na łóżku poklepał miejsce obok i zakrył twarz w dłoniach.
- bo widzisz - zaczął niepewnie - Alex cholernie mi się podobasz. Już od tamtego balu chciałem cię poznać ale ty i Harry. Nie chciałem wam przeszkadzać. Wtedy pojawiła się ona. Alex..
- co ty pieprzysz? - przerwałam mu zszokowana tym co przed chwilą usłyszałam - ja? Ja, ja przepraszam - raptownie się podniosłam i wyszłam. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić tak więc usiadłam pod jego drzwiami i zaczęłam płakać. Dlaczego? Sama nie wiem. Byłam bezsilna.
Być może ten rozdział nie jest jakiś genialnym, ale obiecujemy, że następny wynagrodzi wam tą całą nieobecność!:) Z całą pewnością ucieszycie się rozwojem akcji, a tymczasem dziękujemy, że z nami jesteście i mamy nadzieję, że ten też wam się podoba chociaż w malusieńkim stopniu. XOXO/L.
piątek, 28 grudnia 2012
i n f o .
Najpóźniej w sobotkę będzie rozdział! Buziaczki kochani! Dziękujemy z całego serducha, że dalej z nami jesteście i nie tracicie do nas cierpliwości! Przepraszamy, że rozdziały są tak rzadko, ale mieszkamy od siebie ponad 500km i Fefcia nie ma neta więc musicie nas zrozumieć. Kochamy was, xoxo/L.
środa, 5 grudnia 2012
rozdział14
Właśnie zaczął się kolejny dzień trasy koncertowej. Krótki, poranny prysznic to już u mnie normalność. Makijaż i jestem gotowa. Na zegarze właśnie wybiła pora na śniadanie - jak dobrze. Chwyciłam za klamkę i żwawym ruchem wyszłam na hotelowy korytarz. Tym razem wybrałam schody, windy przynoszą zbyt dużo złych wrażeń.
- o Alex, cześć! - krzyknęli równo Niall z Harry, czego Horan szybko pożałował, bo został zmierzwiony surowym wzorkiem Natalie. Zawstydzona ich zachowaniem usiadłam do stolika obok.
- można? zapytał Niall, siadając naprzeciwko mnie.
- a co na to twoja dziewczyna? - pytająco uniosłam brew do góry.
- nie wiem, nie obchodzi mnie to - nie powiem, oczy wyszły mi z orbit.
- coś się stało?
- musi zrozumieć, że nie jest najważniejsza. Mam też przyjaciół.
- kochanie, nie usiądziesz ze mną? - przerwała nam Natalie.
- nie tym razem.
- a-aa-ale - jęknęła i szybkim krokiem wyszła z sali.
- no, no Hornaku..nie poznaję cię.
- to ja, wciąż ten sam - wyszczerzył się.
- nie wątpie - uśmiechy nam nie schodziły z twarzy.
- a kiedyś wątpiłaś?
- nie drążmy tego tematu, lepiej powiedz co dziś robimy.
- dziś zakupy, Zayn się uparł. Wybacz.
- a ty co robisz?
- ja? Ja idę z wami.
- a Natalie?
- ona? idzie do koleżanki. szkoda gadać.
- ruszajmy - Liam poklepał Horana po ramieniu, a ten szybko wstał i zostawiając mnie, ruszył za przyjacielem.
Chłopcy ruszyli, a mnie czekał nudny dzień w hotelu. W holu skręciłam w stronę schodów. Mój kierunek zaniepokoił resztę więc Zayn ruszył w pogoni za mną.
- ej, ej. Młoda! Gdzie ty lecisz? Nie myślisz chyba, ze zostawimy cię w hotelu! Idziesz z nami!
- nie chcę przeszkadzać.
- nie ma Natalie. Uwierz, że taka szansa się więcej nie powtórzy - szepnął mi na ucho, tak, żeby czasem Niall nie usłyszał.
- przekonałeś mnie! - wyszczerzyłam się.
- przecież mówiłem, że idę z wami, czyli też z tobą głuptasie - blondyn pacnął mnie w czoło.
Ulice tego dnia wypełniały tysiące ludzi. Mijaliśmy kolejne sklepy, które Malik oczywiście musiał "zaliczyć". W jednym z nich nawet sobie coś wybrał, Horan ciągle rozglądał się za jedzeniem, a Harry z Lou oglądali dziewczyny, jedynie Liam miał zdrowy rozsądek i szedł spokojnie obok mnie, milcząc. Moją uwagę za to przykuł happening. Grupa młodych, utalentowanych chłopaków najzwyczajniej w świecie na chodniku chciała pokazać światu swój talent - taniec. W rytm muzyki zgrabnie poruszali nogami, rękami i biodrami. Moim szczęściem albo jego brakiem o mały włos przez jakąś panią przy kości (żeby nie powiedzieć: jakąś spasioną panią)nie wylądowałabym na "scenie". Jeden z tancerzy korzystając z okazji złapał mnie i nie czekając ani chwili wciągnął na scenę. Zaczął tańczyć obok mnie, tym samym zachęcając mnie do robienia tego samego. Ja zszokowana całym tym zajściem stałam jak wryta i nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać, a może zapaść pod ziemię? Nie zastanawiając się długo zaczęłam powtarzać kroki wysokiego (i przystojnego!!) bruneta. Na początku wychodziło mi to ślamazarnie, ale z każdą sekundą coraz bardziej wczuwałam się choreografię, gdy muzyka ucichła dostaliśmy owacje na stojąco, a ja potulnie jak baranek wróciłam do chłopaków. Patrzyli się na mnie jak ciele w malowane wrota.
- możemy iść? - jęknęłam.
- iść?! Dziewczyno! Jesteś genialna - znalazłam się w ramionach Hazzy.
- stary, ja chciałem zrobić to pierwszy - Horan odepchnął ode mnie Stylesa, tym samym szokując tym wszystkich (mnie również).
- musisz coś z tym zrobić! - wtrącił się Zayn.
- przestań - warknęłam.
- przestać? ja mam przestać? Chyba oszlałaś!
- o Alex, cześć! - krzyknęli równo Niall z Harry, czego Horan szybko pożałował, bo został zmierzwiony surowym wzorkiem Natalie. Zawstydzona ich zachowaniem usiadłam do stolika obok.
- można? zapytał Niall, siadając naprzeciwko mnie.
- a co na to twoja dziewczyna? - pytająco uniosłam brew do góry.
- nie wiem, nie obchodzi mnie to - nie powiem, oczy wyszły mi z orbit.
- coś się stało?
- musi zrozumieć, że nie jest najważniejsza. Mam też przyjaciół.
- kochanie, nie usiądziesz ze mną? - przerwała nam Natalie.
- nie tym razem.
- a-aa-ale - jęknęła i szybkim krokiem wyszła z sali.
- no, no Hornaku..nie poznaję cię.
- to ja, wciąż ten sam - wyszczerzył się.
- nie wątpie - uśmiechy nam nie schodziły z twarzy.
- a kiedyś wątpiłaś?
- nie drążmy tego tematu, lepiej powiedz co dziś robimy.
- dziś zakupy, Zayn się uparł. Wybacz.
- a ty co robisz?
- ja? Ja idę z wami.
- a Natalie?
- ona? idzie do koleżanki. szkoda gadać.
- ruszajmy - Liam poklepał Horana po ramieniu, a ten szybko wstał i zostawiając mnie, ruszył za przyjacielem.
Chłopcy ruszyli, a mnie czekał nudny dzień w hotelu. W holu skręciłam w stronę schodów. Mój kierunek zaniepokoił resztę więc Zayn ruszył w pogoni za mną.
- ej, ej. Młoda! Gdzie ty lecisz? Nie myślisz chyba, ze zostawimy cię w hotelu! Idziesz z nami!
- nie chcę przeszkadzać.
- nie ma Natalie. Uwierz, że taka szansa się więcej nie powtórzy - szepnął mi na ucho, tak, żeby czasem Niall nie usłyszał.
- przekonałeś mnie! - wyszczerzyłam się.
- przecież mówiłem, że idę z wami, czyli też z tobą głuptasie - blondyn pacnął mnie w czoło.
Ulice tego dnia wypełniały tysiące ludzi. Mijaliśmy kolejne sklepy, które Malik oczywiście musiał "zaliczyć". W jednym z nich nawet sobie coś wybrał, Horan ciągle rozglądał się za jedzeniem, a Harry z Lou oglądali dziewczyny, jedynie Liam miał zdrowy rozsądek i szedł spokojnie obok mnie, milcząc. Moją uwagę za to przykuł happening. Grupa młodych, utalentowanych chłopaków najzwyczajniej w świecie na chodniku chciała pokazać światu swój talent - taniec. W rytm muzyki zgrabnie poruszali nogami, rękami i biodrami. Moim szczęściem albo jego brakiem o mały włos przez jakąś panią przy kości (żeby nie powiedzieć: jakąś spasioną panią)nie wylądowałabym na "scenie". Jeden z tancerzy korzystając z okazji złapał mnie i nie czekając ani chwili wciągnął na scenę. Zaczął tańczyć obok mnie, tym samym zachęcając mnie do robienia tego samego. Ja zszokowana całym tym zajściem stałam jak wryta i nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać, a może zapaść pod ziemię? Nie zastanawiając się długo zaczęłam powtarzać kroki wysokiego (i przystojnego!!) bruneta. Na początku wychodziło mi to ślamazarnie, ale z każdą sekundą coraz bardziej wczuwałam się choreografię, gdy muzyka ucichła dostaliśmy owacje na stojąco, a ja potulnie jak baranek wróciłam do chłopaków. Patrzyli się na mnie jak ciele w malowane wrota.
- możemy iść? - jęknęłam.
- iść?! Dziewczyno! Jesteś genialna - znalazłam się w ramionach Hazzy.
- stary, ja chciałem zrobić to pierwszy - Horan odepchnął ode mnie Stylesa, tym samym szokując tym wszystkich (mnie również).
- musisz coś z tym zrobić! - wtrącił się Zayn.
- przestań - warknęłam.
- przestać? ja mam przestać? Chyba oszlałaś!
kilka godzin później
Uhahani weszliśmy do hotelu, jednak nasze dobre humory prysnęły, gdy tylko zobaczyliśmy Natalie.
- kochanie! Gdzie byłeś? Tak się martwiłam - brunetka podbiegła do Horana i zaczęła gładzić jego twarz, a ten szybko strącił jej rękę ze swojego policzka (szok numer dwa!)
- żałuj, że nie widziałaś Alex w akcji - rzucił roześmiany w jej kierunku i łapiąc mnie za rękę, zaciągnął do hotelowego baru.
Subskrybuj:
Posty (Atom)